Firmy te twierdzą, że systemy monitoringu pozwalają im skuteczniej od kontroli łańcuchów dostaw na ziemi namierzać ludzi wyrąbujących drzewa w olejowych krajach, Malezji i Indonezji, gdzie powierzchnia lasów maleje. — Mówią o nas „Big Brother”, ale to dzisiejsza rzeczywistość, nie ma już żadnych tajemnic — stwierdził Benjamin Ware, szef działu odpowiedzialnego zaopatrzenia w Nestlé.
Wywiady z czołowymi firmami, maklerami surowcowymi i właścicielami plantacji wykazują, że te systemy mają swe ograniczenia i opinie o nich są różne, wskazując na napięcia w sektorze, który nie wie, jak rozwiązać problem nie mający łatwej odpowiedzi. Niektórzy twierdzą, że technologia nie powstrzyma wylesiania, że monitorowanie nie zapobiega temu. Inni niepokoją się, że bojkotowanie nieuczciwie dostarczanego oleju nasili złe praktyki gdzie indziej — stwierdza Reuter.
Czytaj także: Producent Doritos ujawnia – olej palmowy zniknie ze składu przekąsek
- Dzielenie łańcucha dostaw na dobry i zły nie rozwiązuje problemu wylesiania — uważa John Hartmann z działu dostaw surowców rolnych z firmy Cargill, która sprzedaje olej palmowy Nestlé i Unileverowi.
Kupujący olej od lat szykowali się do korzystania z obrazów dostarczanych przez satelity, ale dopiero teraz zaczęli bardziej korzystać z nich, bo chcą dotrzymać obietnicy położenia kresu wycince lasów do 2020 r., jak ustaliła światowa organizacja Consumer Goods Forum. Olej ten znajduje się w niemal połowie paczkowanych towarów, od czekolady po mydło, używa się go też do smażenia i w biopaliwie.