Jechałam kiedyś gruntową, gminną drogą prowadzącą przez las. Droga łączy dwie wsie na Mazurach. Na kilkusetmetrowym odcinku siedzieli wzdłuż niej na rozkładanych krzesełkach mężczyźni zaopatrzeni w broń długą, wycelowaną w las. Zapytani przeze mnie, co robią przy publicznej drodze, nie potrafili powiedzieć nawet, gdzie są.
Dwie godziny wcześniej spacerowałam z psami ścieżką równoległą do tej drogi, dokładnie po linii, w którą wycelowane były gwintówki myśliwych. Nie wisiały żadne ogłoszenia ani tabliczki informujące o polowaniu. Nigdzie. Po zawiadomieniu policji panowie wynieśli się w pośpiechu ze swoimi zastawiającymi las terenowymi samochodami. To tylko jedna – i to dość łagodna – z wielu historii dotyczących patologii w środowisku myśliwych. A teraz być może będzie ich jeszcze więcej.
Nie ma drugiej takiej organizacji, która cieszyłaby się podobnymi przywilejami jak Polski Związek Łowiecki
W zeszłym tygodniu Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa pracowała nad projektem zmian w prawie łowieckim, który w praktyce wyjmuje Polski Związek Łowiecki spod kontroli Ministerstwa Klimatu i Środowiska. PZŁ ma także sam ustalać statut, który nie będzie wymagał zatwierdzenia przez ministra. Szefową komisji jest ludowa posłanka Urszula Pasławska, przewodnicząca Klubu Polskich Dian, zrzeszającego kobiety należące do Polskiego Związku Łowieckiego. Projekt skierowano do dalszego procedowania w specjalnej podkomisji (oczywiście z Pasławską), która zbiera się we środę. Niech żyje wolność i świat bez Ministerstwa Klimatu, w którym wiceminister Mikołaj Dorożała (wskazany przez Polskę 2050) próbuje okiełznać mocarstwowe apetyty łowczych należących do partii najbliższego koalicjanta!
Czytaj więcej
„Królom tylko wolno było na nie polować. (...) A wówczas wrzała walka dwóch potęg: ludzkiej i zwi...
W Polsce nie ma innej organizacji, która cieszyłaby się podobnym statusem i przywilejami. Myśliwych jest 128 tys. (w tym 4 tys. kobiet), ale ich siła jest znacznie większa niż jakiejkolwiek innej grupy o podobnej liczebności. Czy ktokolwiek słyszał np. o lobbingu Stowarzyszenia Honorowych Dawców Krwi? Albo zanegowaniu przez nich obowiązkowych badań lekarskich? Nie, i nie ma w tym żadnej tajemnicy – sekretem sukcesu myśliwych jest fakt, że mają nadreprezentację w kluczowym środowisku, czyli wśród posłów wszystkich partii. I choć ich siłą napędową jest PSL, zwolennicy pokotów i strzelania z leśnych ambon nie mają kłopotu z dotarciem do większości partii, ze szczególnym uwzględnieniem PiS. Albo po linii narodowej tradycji, albo męskiej przygody – co kto woli.