Podrożały surowce, energia, transport i opakowania, wyższe są także płace czy akcyza. Swoje dokłada słaby złoty, obciążający importerów win czy whisky. Największych podwyżek cen na półkach można spodziewać się jesienią. – Rosnące koszty zakupu stanowią wyzwanie dla rentowności naszej działalności. Dlatego wprowadzamy znaczące podwyżki cen sprzedaży naszych produktów – zapowiedział Robert Ogór, prezes grupy Ambra, przy okazji publikacji kwartalnych wyników spółki, która zanotowała rekordowy spadek EBIT aż o 84 proc.
Firma nie jest w tej trudnej sytuacji sama. – Te same problemy, które dotknęły Ambrę, dotykają całą branżę – mówi „Rzeczpospolitej” Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich. – Wszyscy mamy podwyżki akcyzy, w tym roku było 10 proc., następne będą po 5 proc., to ścieżka dochodzenia do wytycznych unijnych – dodaje.
Główne powody podwyżek w całej branży alkoholi powtarzają się jak refren – drogie zboża, rekordowo droga energia, która wpływa też na opakowania i transport, rosnące płace i – oczywiście – inflacja. Gdy przed rokiem słód jęczmienny kosztował 1,6 tys. zł za tonę, dziś nawet cena 3,2 tys. nie dziwi, a producenci słodu zapowiadają, że jeśli zbiory nie będą satysfakcjonujące, może dojdzie do 4 tys. zł za tonę. W reakcji na niepewność związaną z wojną w Ukrainie oraz wstrzymaniem dostaw gazu przez Rosję, kontrakty roczne za megawatogodzinę energii zbliżają się już do 1 tys. zł.
– Zakładam, że największe podwyżki będą na przełomie III i IV kwartału – mówi Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. Dużo zależy od lata – jeśli susza negatywnie wpłynie na zbiory, sytuacja będzie jeszcze gorsza. Pierwsze podwyżki na półkach były już na początku roku, gdy o 10 proc. wzrosła akcyza (ten podatek może stanowić nawet 60 proc. ceny najtańszych wódek).