Tej choroby w Polsce nie było od ponad pół wieku, a w Niemczech od prawie 40 lat. Niestety, właśnie wykryto ją w Brandenburgii. 10 stycznia 2025 roku niemiecki instytut weterynaryjny poinformował, że trzy bawoły wodne, które żyły w małym gospodarstwie pod Berlinem w powiecie Märkisch-Oderland, padły na pryszczycę. Polscy hodowcy w strachu – to tylko 70 km od granicy. Choroba mocno zagraża więc nie tylko produkcji w Polsce, ale też grozi spadkiem cen mięsa. O ile jest to dobre dla konsumentów, to producentom grozi utratą opłacalności produkcji.
Pryszczyca to bardzo zakaźna choroba wirusowa atakująca zwierzęta gospodarskie, w tym krowy, świnie, owce, kozy, ale także np. dziki. Człowiek także może na nią zachorować, ale niegroźnie. Natomiast w regionach, gdzie występuje ognisko choroby, zakażone zwierzęta, a nawet tylko zagrożone, są uśmiercane w celu zapobiegania dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa.
Czy pryszczyca w Niemczech grozi Polsce?
Wirusa pryszczycy do tej pory wykryto tylko w jednym ognisku w Niemczech, nie przedostał się do Polski. A jednak polska branża mięsna dostrzegła paradoks, że nie trzeba mieć pryszczycy w kraju, by mieć przez nią problem. Niemcy są drugim co do wielkości producentem mięsa w UE, dlatego coraz pilniejsze jest pytanie, co się stanie ze zdrowym mięsem wyprodukowanym u nich, skoro z powodu embarga odcina się od nich coraz więcej odbiorców spoza UE? Niemal natychmiast embargiem na niemiecka wieprzowinę, wołowinę i mleko zareagowała Wielka Brytania, potem – Korea Południowa, Meksyk, Australia.
Wszyscy boją się mechanizmu, który w uproszczeniu polega na tym, że gdy Niemcy stracą możliwość wysłania mięsa poza UE, zostanie im rosnąca góra towaru, bo produkcji mięsa nie można przecież zatrzymać z dnia na dzień. W efekcie w RFN będzie nadmiar, który Niemcy będą chcieli sprzedać po coraz niższych cenach w sąsiednich krajach, więc do Polski trafi fala taniego towaru. Właśnie tego obawia się branża po obu stronach Odry. Eksperci Niemieckiego Związku Raiffeisena (DRV) oszacowali stratę tamtejszych producentów mięsa na około miliard euro w całym łańcuchu wartości produkcji mięsa, a to tylko efekt odcięcia kilku wymieniowych wyżej rynków.
– W związku z pryszczycą w Niemczech na naszym rynku może wystąpić jeden z dwóch skutków. Pierwszy to taki, że w polskich skupach wzrośnie cena żywca wieprzowego. Drugi zaś to taki, że na nasz rynek trafi tania wieprzowina z Niemiec. W naszej ocenie trzeba raczej spodziewać się drugiego skutku, czyli „upchnięcia” surowca na wspólnym europejskim rynku po bardzo zaniżonych cenach, bo jesteśmy częścią wspólnego rynku i nie mogą być zastosowane żadne blokady rynkowe poza regionem ogniska. I taką decyzję podjęła właśnie Komisja Europejska, która wprowadziła regionalizację – podkreśla Jacek Strzelecki, prezes związku Polskie Mięso. A taka sytuacja może uruchomić presję cenową, do której będą musiały się dostosować także polskie zakłady mięsne, w efekcie lawinowo spadną ceny skupu trzody chlewnej.