Policja, prokuratury i sądy coraz lepiej radzą sobie z karaniem za stalking. Z roku na rok więcej spraw trafia do organów ścigania. W 2011 r. do więzienia z art. 190a kodeksu karnego trafiła jedna osoba; w 2016 r. już 128 osób, a w 2017 r. 260. Takich spraw będzie coraz więcej. A wszystko to za sprawą nowelizacji kodeksu karnego, którą przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Czeka na wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu.
Czytaj także: Stalking: polskie sądy coraz surowsze
Stalkingiem będzie już nie tylko uporczywe nękanie ofiary, ale też jej poniżanie i udręczenie. Łatwiej będzie też wymierzyć karę za kradzież tożsamości przy pomocy której sprawca dręczy ofiarę.
Przestraszyć stalkera
Z najnowszych statystyk MS wynika, że organy ścigania wysyłają do sądów coraz więcej aktów oskarżenia w takich sprawach. W 2017 r. było ich 2, 7 tys., w I połowie 2018 r. jest już 1, 6 tys. Będzie więcej. Także za sprawą szerszego rozumienia pojęcia kradzieży tożsamości. Dziś jeszcze, aby skazać za stalking przy użyciu kradzieży tożsamości, trzeba wykazać, że sprawca działał z zamiarem bezpośrednim. Co to oznacza? Trzeba mu udowodnić, że podszywając się pod ofiarę, obrażał np. w grupie studenckiej znajomych, zdając sobie sprawę z konsekwencji takiego zachowania, np. ofiara rzuciła studia. Ministerstwo chce ułatwić ściganie takich stalkerów. Jego zdaniem wystarczy zamiar ewentualny. A to oznacza, że nie trzeba będzie udowadniać, co sprawca chciał osiągnąć – wystarczy, że podjął działanie.
Nie bez znaczenia jest także zaostrzenie kar. Resort chce, by za stalting groziło od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Dziś grozi do lat trzech.