Nie ma problemu, jeśli jest to dwoje ludzi wolnego stanu, którzy nie pozostają wobec siebie w stosunku zależności. Gorzej, jeśli jedno z nich jest w stałym związku, bo taka sytuacja rzadko się spotyka z aprobatą kolegów i psuje atmosferę w miejscu pracy. Najgorzej, jeśli wielka miłość wybucha między szefem (szefową) a którymś (którąś) z podwładnych. Wtedy przynajmniej jedno z nich musi pożegnać się z firmą.
Najwięcej korporacyjnych love story jest ujawnianych w Stanach Zjednoczonych, gdzie na takie związki nie ma przyzwolenia. Oczywiście nie dotyczy to firm rodzinnych. W Europie, zwłaszcza we Francji, na wiele firmowych afer miłosnych przymyka się oko. Nie jest niczym nadzwyczajnym, jeśli bliska osoba pracuje w tej samej firmie bądź instytucji. Niedobrze, jeśli jest faworyzowana z tego powodu. Zbyt wysokie wynagrodzenia dla Penelope Fillon we francuskim Senacie najprawdopodobniej będą kosztowały jej męża stanowisko prezydenta Francji, które jako kandydat Republikanów praktycznie miał w kieszeni.
Większość firm na Zachodzie, w tym większość amerykańskich, ma w wewnętrznych systemach informatycznych specjalne filtry, które wyłapują podejrzane słowa, takie jak xxx (całuski), sex, CEO (szef). Do sprawdzania służbowych e-maili wychodzących na zewnątrz przyznaje się ponad 60 proc. firm amerykańskich, ale w taki sam sposób czytana jest jedna trzecia korespondencji między pracownikami.
Namierzał i bombardował
Nie miałby dla Francuzów większego znaczenia miłosny epizod byłego dyrektora generalnego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Dominique'a Straussa-Kahna z węgierską ekonomistką Piroską Nagy, gdyby nie późniejszy incydent z pokojówką w nowojorskim Intercontinentalu. Strauss Kahn robił tak: „namierzał zdobycz, bombardował ją esemesami, które zazwyczaj zaczynały się od słów: Pragnę cię" – napisała w książce opisującej romanse szefa była pracownica MFW, ukrywająca się pod pseudonimem Cassandra.