– Przychodzisz do pracy, dowiadujesz się, że zostałeś zwolniony, zdajesz sprzęt służbowy i cześć. Nawet nie masz czasu pożegnać się ze współpracownikami, bo już jesteś persona non grata – tak swoje niedawne zwolnienie z pracy opisuje na portalu LinkedIn młoda specjalistka IT. Komentarze pod jej postem dowodzą, że nie jest to wyjątkowa sytuacja, lecz przyjęty w wielu firmach standard zwalniania pracowników, który dodatkowo pogarsza traumę związaną z utratą pracy.
Ta trauma dotyka co miesiąc tysiące pracowników. Według danych GUS w ubiegłym roku średnio ok. 33 tys. osób miesięcznie trafiało do rejestrów urzędów pracy jako bezrobotni zwolnieni z przyczyn leżących po stronie pracodawcy. W pierwszych dwóch miesiącach tego roku ta liczba zwiększyła się do ponad 36 tys.
Zwalniać z szacunkiem
– Nadal widzimy rosnące plany zwolnień – przyznaje Piotr Kuron, ekspert i dyrektor w firmie LHH, która specjalizuje się w usługach outplacementu (wsparcia dla zwalnianych pracowników). Doradza też pracodawcom, jak przeprowadzać zwolnienia „po ludzku” – z empatią i szacunkiem. Zdaniem Piotra Kurona najważniejsze jest, by zwalniana osoba czuła się szanowana i mogła zachować poczucie własnej wartości.
Na pewno nie pomaga w tym model znany z amerykańskich filmów (i nadal stosowany przez część firm), w którym pracownik wraz z informacją o zwolnieniu dostaje karton i kilkadziesiąt minut na spakowanie osobistych rzeczy pod okiem ochroniarza. Jak ocenia Piotr Kuron, takie działanie można zrozumieć w sytuacjach, gdy zwalniany pracownik ma dostęp do wrażliwych danych (np. w banku), ale w większości przypadków jest to niepotrzebne zwiększanie stresu.