Gdy w październiku 2017 r. reforma obniżająca wiek emerytalny stawała się faktem, wielu rodaków życzliwie powitało możliwość skrócenia aktywności zawodowej. Rachunek wydawał się prosty: wezmą pieniądze z ZUS i nadal będą pracować. Wielu już nie na etacie, lecz na umowie o dzieło lub zlecenie. Szef nie da im zarobić tyle co poprzednio, bo przecież dostaną emeryturę, ale pozwoli do niej dorobić. Z zyskiem dla wszystkich: emeryt finalnie będzie miał więcej pieniędzy, a jego szef nie zapłaci od nowej umowy składek na ubezpieczenia społeczne. Podobnie prowadzący działalność gospodarczą: oni też korzystali ze świadczenia, wiedząc, że nadal będą mogli prowadzić firmę.