W zasadzie od razu po przegranych przez PiS wyborach reintegracja prawicy stała się celem dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Na początek – jeszcze w grudniu ubiegłego roku – doszło do wchłonięcia Partii Republikańskiej Adama Bielana. To jednak wzbudziło zainteresowanie głównie wewnątrz samego PiS oraz wśród ludzi zawodowo zajmujących się polityką. Teraz PiS jest przed dużo większą - przynajmniej teoretycznie – zmianą. Prawicowy namiot prezesa Kaczyńskiego będzie szerszy o Suwerenną Polskę. To element przygotowań przed wyborami prezydenckimi w 2025 roku, ale i szerszego planu na (teoretyczny) powrót do władzy. 

Plany PiS po konwencji: odzyskanie stabilności

PiS po przegranych wyborach próbowało wewnątrz zrozumieć przyczyny swojej porażki, wyciągnąć wnioski na przyszłość. Konsensus dotyczy w zasadzie tylko jednego: wyroku TK w sprawie aborcji z jesieni 2020 roku i jego konsekwencji. W rozmowach kuluarowych pojawia się wiele wątków, w tym Piątka dla Zwierząt czy błędy w kampanii parlamentarnej, w tym forsowanie ustawy Lex Tusk. Ale jest jeszcze jedno: poczucie, że wizerunkowi i „operacyjności” całego obozu szkodził konflikt publiczny i wewnętrzny na linii PiS-Suwerenna Polska. Chociaż w kampanii 2023 doszło do swoistego wyciszenia tych sporów, to wcześniej były one na porządku dziennym. Teoretycznie fuzja z Suwerenną Polską ma sprawić, że bez samodzielności wynikającej z posiadania własnej partii politycy Zbigniewa Ziobry mają mieć mniej przestrzeni do „chybotania łódką” (tak to było przynajmniej odbierane w PiS).  Ale przecież nie zrezygnują z własnej tożsamości i suwerenności. Co więcej, mimo wysokiej temperatury sporów śledzonych z uwagą przez dziennikarzy w latach władzy PiS, to dla wielu przeciętnych wyborców Ziobro i Kaczyński mogli jawić się jako przedstawiciele jednego obozu. Sobotnie zjednoczenie w sensie wizerunkowym może mieć więc niewielkie znaczenie. 

Obawy Jarosława Kaczyńskiego 

Drugi wątek dotyczy obaw samego Kaczyńskiego, że po przegranych wyborach dojdzie do rozdrobnienia prawicy i powrotu do sytuacji niemal z konwentu św. Katarzyny. Mobilizacja elektoratu i fuzja z Suwerenną Polską ma sprawić, że polityczne wojsko (Kaczyński lubi tego typu metafory) nie rozejdzie się do innych formacji. Przede wszystkim do Konfederacji czy nawet do nowej partii na styku PiS, Suwerennej Polski i Konfederacji. Rok po wyborach jednym ruchem tego typu było odejście Jana Krzysztofa Ardanowskiego, ale obecnie władze PiS nie poświęcają temu projektowi zbyt wielkiej uwagi czy też nie mają wobec niego obaw. Po sobocie poza PiS pozostanie też środowisko Marcina Ociepy (stowarzyszenie odNowa). 

Czytaj więcej

Nowa formacja Ardanowskiego, Jakubiaka i Kukiza. Chcą być jak republikanie w USA

Wyzwania pozostają 

Fuzji z Suwerenną Polską - której szczegóły będą wykuwały się zapewne niemal do ostatniej chwili – towarzyszy rekonfiguracja wewnętrzna PiS, powołanie nowego Komitetu Wykonawczego z Mariuszem Błaszczakiem na czele. Następny krok to wybory w „terenie”, w strukturach lokalnych. Tak przygotowana partia ma być gotowa na pracę w wyborach prezydenckich w 2025. Ale strategiczne wyzwania pozostają, w tym pytania o kierunek między tożsamościowym kierunkiem w stylu Przemysława Czarnka a naciskiem na rozwój w wykonaniu Mateusza Morawieckiego. O zakończeniu konfliktu Ziobro-Morawiecki nie ma też mowy. Zapewne ani kongres, ani kampania prezydencka odpowiedzi na pytanie, jaką partią chce być PiS w dalszej przyszłości, też nie przyniesie.