Kneset przegłosował w poniedziałek ustawę pozbawiającą Sąd Najwyższy lwiej części uprawnień do kontroli działań rządu. Za ustawą głosowali wszyscy posłowie partii koalicji rządowej w liczbie 64, przeciwko nikt, gdyż partie opozycji postanowiły zbojkotować, ich zdaniem, skandaliczną ustawę. W tym czasie dostęp demonstrantom do budynku Knesetu uniemożliwiła policja konna i armatki wodne. Protesty zapewne nie ustaną.
Ani najdłuższy w historii państwa żydowskiego maraton wielotysięcznych akcji protestacyjnych, ani też sondaże wskazujące, że większość społeczeństwa odrzuca plany ograniczenia roli Sądu Najwyższego, nie zdołały odwieść koalicji rządowej od realizacji swych planów. Nie przyniosły skutku apele prezydenta Joe Bidena wzywającego do „odłożenia” reformy ani też byłego prezydenta Izraela Reuwena Riwlina wzywającego premiera Netanjahu, zwanego Bibim, do opamiętania.
Czytaj więcej
Skrajnie prawicowy rząd w Tel Awiwie nikomu nie ulega – ani ulicy, ani zagranicy (Ameryce). I prowadzi swój kraj w niepewną przyszłość.
– Ty, Bibi, który widzisz siebie jako kogoś, kto wzniósł się ponad [pierwszego premiera Izraela Dawida] Ben Guriona, widzisz siebie jako żydowskiego przywódcę, który jest prawdopodobnie tak wielki jak Mojżesz. Jeśli jesteś przywódcą, uratuj ten kraj przed sytuacją, w której możemy skończyć wojną domową – apelował Riwlin w przeddzień głosowania, na wielotysięcznym wiecu.
Sam premier Beniamin Netanjahu niemal prosto ze szpitala z wszczepionym rozrusznikiem serca udał się do Knesetu, aby wziąć udział w głosowaniu. Do ostatniej chwili trwały próby mediacyjne mające doprowadzić do kompromisu w sprawie okrojenia kompetencji SN, pełniącego w izraelskim systemie rolę trybunału konstytucyjnego. Opozycja czyniła takie starania już w czasie serii głosowań, zgłaszając odpowiednie wnioski. Wszystko na nic.