Nikt was prosić o powrót nie będzie

Łoś, Lynx, Chinook, Concorde, Comet – te słynne samoloty i śmigłowce łączą ze sobą ich współtwórcy – polscy konstruktorzy lotniczy. W Muzeum Lotnictwa w Krakowie do połowy sierpnia trwa wystawa "Frank Piasecki i inni", o dokonaniach polskich twórców na obczyźnie

Publikacja: 05.08.2011 17:49

Latający banan - konstrukcja Franka Piaseckiego

Latający banan - konstrukcja Franka Piaseckiego

Foto: BOEING

Polska przed wojną była jednym z ośmiu krajów, które eksportowały samoloty. Sprzedawała za granicę nie tylko gotowe maszyny, ale nawet licencje! Sportowe RWD dwukrotnie wygrały międzynarodowe zawody lotnicze Challange pokonując m.in. maszyny niemieckie, francuskie i włoskie. Bombowy Łoś należał do najlepszych w swojej klasie. Kraj, w którym u zarania niepodległości świętowano rozpoczęcie produkcji emaliowanych garnków, pod koniec lat 30. seryjnie wytwarzał dwusilnikowe bombowce. Lotnicze sukcesy Polska zawdzięczała w większości młodym absolwentom Politechnik, głównie Warszawskiej i Lwowskiej, którzy pracowali w Polskich Zakładach Lotniczych (PZL), Podlaskiej Wytwórni Samolotów (PWS), Lubelskiej Wytwórni Samolotów (LWS),  Doświadczalnych Warsztatach Lotniczych (DWL-RWD) oraz Instytucie Technicznym Lotnictwa (ITL).

Po klęsce wrześniowej ok. dwustu inżynierów i ośmiuset techników lotniczych wyjechało z kraju. Część konstruktorów RWD znalazła się w Turcji, gdzie tworzyli turecki przemysł lotniczy. Pozostali z Francji uciekli przed niemiecką i rosyjską nawałnicą do Wielkiej Brytanii, gdzie z trudem wiązali koniec z końcem. Stanisław Praus, konstruktor Karasia wspominał jak w 1946 roku do Londynu przyjechała delegacja z kraju. „Jeden z gości na spotkaniu z polskimi lotnikami na pytanie pracującego w Inspektoracie Polskich Sił Powietrznych Wilhelma Challiera [przed wojną kierował Oddziałem badań w Locie Instytutu Technicznego Lotnictwa] czego mogą spodziewać się po powrocie, jakiego rodzaju pracy i na jakim szczeblu odpowiedział, że „... nikt tam was prosić o powrót nie będzie i jak przyjedziecie, to tylko za zgodą naszych władz krajowych, a robotę dostaniecie tylko taką, jaka w danej chwili będzie potrzebna." Dlatego niewielu zdecydowało się na powrót do kraju okupowanego tym razem przez Rosjan. Prauss dodawał, że do 1948 roku Londyn przeżywał okres prawdziwej wędrówki ludów. Profesor Zbigniew Piasek w „Encyklopedii światowego dziedzictwa naukowo-technicznego Polonii w Stanach Zjednoczonych Ameryki, Kanadzie, Argentynie i Singapurze" przypomina, że grupujące mechaników (w tym o specjalności lotniczej) Stowarzyszenie Techników Polskich w Wielkiej Brytanii zgromadziło w 1945 roku 5100 członków.

Z ziemi brytyjskiej

Po wojnie brytyjskie Ministerstwo Produkcji Samolotów zaleciło nie angażować obcokrajowców przy robotach tajnych i poufnych, a jeżeli już, to tylko z osobistym poręczeniem. Prauss wysnuł wniosek, że Polacy mogą spodziewać się pracy jedynie w mniejszych fabryczkach, nie wykonujących tajnych wojskowych zamówień. Dlatego wielu wybrało wyjazd do USA lub Kanady. Dla kanadyjskiej wytwórni De Havilland, twórca myśliwca PZP P.24 i pasażerskiego samolotu PZL P.44 Wicher Wsiewołod Jakimiuk zaprojektował wspólnie z aerodynamikiem Wiesławem Stępniewskim samolot szkolny Chipmunk, którego wyprodukowano niemal 1,3 tys. sztuk oraz jeszcze popularniejszy model nazwany Beaver, zbudowany w ponad 1,7 tys. egzemplarzach. Były to podstawowe samoloty szkolne wielu armii wolnego świata. W 1948 roku Jakimiuk wrócił do De Havilland w Anglii, gdzie pracował przy projekcie odrzutowego Sea Venom. Trzy lata później był już po drugiej stronie Kanału La Manche. Dla państwowej francuskiej wytwórni SNCA zaprojektował lądujący na płozie odrzutowy samolot myśliwski Baroudeur, był konsultantem przy pasażerskim Caravelle i jako dyrektor finansowy uczestniczył w realizacji projektu Concorde.

Jerzy Dąbrowski, współtwórca Łosia, do 1955 roku pracował w angielskim przemyśle lotniczym, po czym wyjechał do Cessny w USA, w której przepracował trzy lata, następnie w Stanley Aviation skonstruował wyrzucany fotel naddźwiękowego bombowca Hustler.

W latach 60. dla Boeinga projektował pomieszczenia załogi i fotele promu kosmicznego. Stanisław Rogalski („R" w nazwie RWD) także wyjechał do USA i dla Grumanna opracował myśliwsko-bombowy F-111 o zmiennej geometrii skrzydeł. Już na emeryturze dla NASA przygotował projekty pojazdu księżycowego. Henryk Milicer, przedwojenny młody konstruktor PZL, w 1950 roku osiadł w Australii. Dla tamtejszej Government Air Factory w Melbourne skonstruował odrzutowy cel latający Jindvik oraz rakietę przeciwpancerną Malkara. W 1960 roku przeniósł się do prywatnej wytwórni Victa, dla której zaprojektował lekki samolot treningowy Victa Airtourer 100 oraz 125. W latach 1962-1966 fabryka zbudowała 172 tego typu maszyn, jednak amerykański eksport samolotów po dumpingowych cenach spowodował bankructwo producenta. Jerzy Rudlicki, naczelny konstruktor lubelskich zakładów Plage i Laśkiewicz, lepiej znanych pod nazwą Lubelskiej Wytwórni Samolotów, po wojnie w wytwórni Republic pracował nad odchylanymi dyszami silników odrzutowych, umożliwiającymi samolotom pionowy start i lądowanie. Prauss, który Brytanii nie opuścił, w De Havilland pracował m.in. przy pierwszym na świecie odrzutowcu pasażerskim Comet. Współprojektował odrzutowy myśliwiec Venom, a następnie pasażerskie Comet III i Trident. W latach 60. brał udział w konstruowaniu Airbusa A300.

Polonijna firma

Przyjeżdżający do USA młodzi polscy inżynierowie trafiali także do świeżo założonej firmy Franka Piaseckiego. Ten młody człowiek, urodzony w 1919 roku w rodzinie polskich emigrantów, ukończył w 1940 roku Guggenheim School of Aeronautics Uniwersytetu w Nowym Jorku. Wraz z grupą kolegów, w wieku 21 lat stworzył malutką firmę badawczą PV-Engineering, której celem była budowa śmigłowca. W czasie wojny materiały były ściśle reglamentowane, więc pierwszy śmigłowiec PV-2 powstał ze starych części aut, rowerów i motocykli, jednak latał i to nie najgorzej. Dzięki pomysłowi Franka – dynamicznemu wyważeniu wirnika – ten drugi w USA śmigłowiec dawał się łatwo sterować i był komfortowy – pilot nie czuł drgań, które bardzo utrudniały lot konkurencyjną maszyną. Oblotu dokonał Piasecki. – Po podliczeniu kosztów okazało się, że nie stać nas na wynajęcie pilota i musiałem sam zasiąść za sterami – wspominał. Armia zaproponowała Piaseckiemu wystartowanie w konkursie na maszynę wojskową i Frank przygotował coś specjalnego – dwuwirnikowy model. Konstruktor tłumaczył, że ówczesne śmigłowce miały niewielki udźwig, a sporą część mocy pożerało śmigło ogonowe, które zapewniało jedynie stabilizację. Piasecki zaproponował dwa główne wirniki obracające się w przeciwnych kierunkach, dzięki czemu śmigło ogonowe nie było potrzebne. Już prototyp pokazał zalety rozwiązania – miał trzy razy większy udźwig od konkurencyjnych śmigłowców. Wespół z kolejnym inżynierem z Polski, Wiesławem Stępniewskim, dopracował skomplikowaną aerodynamikę takiego układu. Razem ze Stępniewskim pracowało jeszcze kilku konstruktorów z Polski, których Piasecki chętnie zatrudniał. Maszyna oznaczona H-21 weszła do służby i została nazwana „Latający banan". Był to pierwszy na świecie śmigłowiec użyty bojowo – przez Francuzów w Wietnamie.

W 1955 roku Piasecki zatrudniał 6 tys. ludzi i miał największy w przemyśle helikopterowym portfel zamówień. Wkrótce sprzedał firmę Boeingowi, sam zajął się opracowaniem nowych typów statków powietrznych i... rodziną. – Poznałam Franka w 1956 roku, pobraliśmy się 2 lata później, po sprzedaży firmy. Mąż był bardzo zaangażowany i zaabsorbowany pracą. Wychodził rano na dziewiątą, wracał czasami o 10 wieczorem. Pracował od poniedziałku do soboty. Za to niedziele miał dla rodziny – wspominała żona konstruktora, Vivian Piasecki. Frank był bardzo wymagający. Jego rodzina pamięta niekończące się narady ciągnące się nieraz do wieczora, nawet w soboty, aż do rozwiązania problemu. Jednocześnie umiał ludzi motywować i potrafił się bawić: grał na skrzypcach, doskonale tańczył. – Jego wizja to zapewnienie ludziom mobilności. W latach 50-tych aby przekonać ludzi do swojego pomysłu zorganizował lądowanie helikoptera na przydrożnej stacji benzynowej. Obsługa była zaskoczona. Był pierwszym w USA, który najpierw miał licencję pilota śmigłowcowego, a następnie samolotowego. Do wizji uniwersalnej maszyny dla każdego wrócił w latach 60., gdy zaprojektował airgeep. Latający pojazd nadawał się do przemieszczania zarówno dla wojska jak i cywilów – uważa córka, Nicole Piasecki. Frank był zapewne jednym z nielicznych konstruktorów lotniczych polskiego pochodzenia, którzy odnieśli także finansowy sukces. – Dzięki ojcu miałam wyjątkowe dzieciństwo. Często zabierał nas ze sobą na spotkania biznesowe, które odbywały się w Pentagonie, budynkach Senatu, Kongresu Stanów Zjednoczonych czy różnych obiektach Armii Amerykańskiej lub Marynarki Wojennej w kraju. Na dziesiątych urodzinach latałam śmigłowcem. Na początku lat siedemdziesiątych to było bardzo wyjątkowe. Zawsze dziwiłam się, że zaproszone przeze mnie dzieci przychodzą z rodzicami, a oni chcieli poznać ojca – wspominała Nicole.

Śmigłowcowa specjalność

Piasecki nie był jedynym konstruktorem polskiego pochodzenia, który poza granicami kraju z talentem konstruował śmigłowce. Drugim był Tadeusz Ciastuła, który w 1947 roku zatrudnił się w specjalizującej się w budowie śmigłowców brytyjskiej wytwórni Cierva Aircraft Company. Zaprojektował lekki śmigłowiec Skeeter. W 1951 roku firmę przejęła wytwórnia Saunders-Roe i zbudowała 86 tych maszyn. Ciastuła skonstruował kolejny wiropłat i on również trafił do seryjnej produkcji, ale pod nazwą Westland Scout (wersja lądowa) i Wasp (morska). Zmiana oznaczenia wynikała z przejęcia w 1959 roku Saundersa przez Westlanda.

Największym sukcesem Ciastuły był zaprojektowany w latach 60. wojskowy śmigłowiec Lynx – powstało ich 380 egzemplarzy. Łącznie wytwórnie zbudowały ponad 740 śmigłowców konstrukcji Ciastuły, a Westland został największym producentem śmigłowców w Wiekiej Brytanii. Po wojnie polscy inżynierowie pozostawili po sobie nie tylko wspaniałe konstrukcje, ale i ważnych dla rozwoju techniki lotniczej dzieła naukowe. Stępniewski, który brał udział w pracach nad aerodynamiką ponad tysiąca statków latających, wspólnie z C.K. Keysem napisał  fundamentalny podręcznik aerodynamiki wiropłatów. – Z tej książki korzystali także inżynierowie w kraju – przyznawał historyk lotnictwa Andrzej Glass. Niestety w Polsce takich sukcesów konstruktorzy nie odnieśli, mimo kilku bardzo udanych samolotów i obiecujących prób śmigłowców. Ostatecznie w Polsce po 1945 roku fabryki produkowały głównie licencyjne maszyny.

Tradycja jednak nie umiera. W maju w rozgrywanych w USA zawodach AeroDesign East 2011 polscy studenci zajęli w kategorii Advanced pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Ważący 3,5 kg samolot o nazwie Evolution podniósł 18,5-kilogramowy ciężar. Na tegorocznym salonie lotniczym w Paryżu miała miejsce dawno niewidziana uroczystość – prezentacja polskiego samolotu. Tym razem był to pasażerski samolot Orka Edwarda Margańskiego. Nicole Piasecki, która pracuje dla Boeinga uważa, że polscy konstruktorzy mają bardzo dobrą opinię, są pragmatyczni. – Boeing uznaje talent inżynierów branży lotniczej w regionie. Oceniamy możliwości jego wykorzystania w naszych planach na przyszłość – ostrożnie wyraża opinię Piasecki. Boeing rozważa możliwość założenia w tym rejonie Europy centrum konstrukcyjnego. Jednak w którym kraju ono powstanie, dowiemy się za dwa-trzy lata.

Polska przed wojną była jednym z ośmiu krajów, które eksportowały samoloty. Sprzedawała za granicę nie tylko gotowe maszyny, ale nawet licencje! Sportowe RWD dwukrotnie wygrały międzynarodowe zawody lotnicze Challange pokonując m.in. maszyny niemieckie, francuskie i włoskie. Bombowy Łoś należał do najlepszych w swojej klasie. Kraj, w którym u zarania niepodległości świętowano rozpoczęcie produkcji emaliowanych garnków, pod koniec lat 30. seryjnie wytwarzał dwusilnikowe bombowce. Lotnicze sukcesy Polska zawdzięczała w większości młodym absolwentom Politechnik, głównie Warszawskiej i Lwowskiej, którzy pracowali w Polskich Zakładach Lotniczych (PZL), Podlaskiej Wytwórni Samolotów (PWS), Lubelskiej Wytwórni Samolotów (LWS),  Doświadczalnych Warsztatach Lotniczych (DWL-RWD) oraz Instytucie Technicznym Lotnictwa (ITL).

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Sukcesja w polskiej polityce
Materiał Promocyjny
Telewizor w inteligentnym, bezpiecznym domu
Plus Minus
Prof. Patrycja Grzebyk: Burzliwy związek historii z prawem
Plus Minus
„Polska krwawi, Polska walczy. Jak żyło się pod okupacją 1939–1945”: Biliśmy się na niby
Plus Minus
„Takenokolor”: Chodź, pomaluj mój bambus
Plus Minus
„Najszczęśliwszy dzień”: Powrót niespełnionej legendy