Tomasz Krawczyk: Między "wyborem" a "wyborami"

Porozumienie Kaczyński - Gowin ws. wyborów prezydenckich sporo mówi o sposobie postrzegania nowych sędziów przez tych polityków. Nie byłoby może problemu, gdyby sprawa nie była kontrowersyjna, a orzeczenie SN jedynie formalnością w razie nieodbycia się głosowania w dniu 10 maja 2020 r.

Publikacja: 07.05.2020 08:08

Tomasz Krawczyk: Między "wyborem" a "wyborami"

Foto: Adobe Stock

Wieczorem 6 maja 2020 r. pojawił się komunikat, że „po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Pomysł nie był nowy (wspominał już o tym np. sędzia W. Kozielewicz na łamach „Rzeczpospolitej"), ale jednak bulwersuje oparcie jakiegoś porozumienia wewnątrzkoalicyjnego rządzących na antycypacji treści uchwały formalnie niezależnego od władzy politycznej Sądu Najwyższego. Formalnie – bo przecież budzący wiadome zastrzeżenia prawne nabór do IKNiSP SN, decydującej o wyborach i protestach wyborczych, spowodował celowe obsadzenie jej sędziami w założeniu przychylnymi obecnej większości parlamentarnej. Owo porozumienie sporo mówi o sposobie postrzegania nowych sędziów nawet przez jej polityków. Nie byłoby może problemu, gdyby sprawa nie była kontrowersyjna, a orzeczenie SN jedynie formalnością w razie nieodbycia się głosowania w dniu 10 maja 2020 r. Tyle, że tak nie jest.

Czytaj też:

Jest porozumienie Kaczyńskiego z Gowinem. Wybory później

Jak Sąd Najwyższy może przełożyć wybory prezydenckie

Absurdalne wybory majowe się nie odbędą

Zgodnie z art.129 ust. 3 Konstytucji RP, „w razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczpospolitej przeprowadza się nowe wybory, na zasadach przewidzianych w art. 128 ust. 2 dla przypadku opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczpospolitej", a zatem „nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów".

Podstawowa reguła wykładni językowej głosi, że jeśli używa się dwóch określeń w jednej jednostce redakcyjnej zakłada się ich różne znaczenia, a jeśli tego samego określenia w różnych miejscach tekstu – domniemywa się tożsamość semantyczną.

W postanowieniu SN z dnia 14.04.2016 r., III SW 4/16, na gruncie art. 101 Konstytucji RP Sąd Najwyższy dokonał wykładni terminu „wybory", uznając, że powinien on być rozumiany szeroko, odnosząc się do wszystkich elementów składających się na postępowanie wyborcze i decydujących o jego prawomocności. Od razu poczynił jednak zastrzeżenie, że celem weryfikacji wyborów przez SN jest stwierdzenie, czy konkretny organ został wyłoniony zgodnie z prawem, a więc zgodnie z przewidzianą przez przepisy procedurą. Nawet tam więc założono, że pojawi się na końcu jakiś nadający się do kontroli spersonalizowany wynik wyborczy.

W art. 129 ust. 3 znajdziemy pojęcia: „wyboru" (gdy mówi się o jego unieważnianiu) oraz „wyborów" - gdy chodzi o ich powtarzanie. Użyte formy nie są przypadkowe. W singularnej mowa jest wyraźnie o rezultacie: wyborze konkretnej osoby w wyniku przeprowadzonego głosowania. Przy ewentualnym powtarzaniu „wyborów" (określenie w formie pluralnej, ewidentnie odnoszone do procedury wyborczej) na skutek unieważnienia „wyboru" mamy nieprzypadkowe odesłanie do przepisów o opróżnieniu urzędu (art. 128 ust. 2 in fine). Wynikiem unieważniającej uchwały SN jest wszak pozbawienie wygranego kandydata statusu prezydenta elekta. Oba przepisy wyraźnie tu korelują. Gdyby ustawodawcy chodziło o formułę unieważniania przez SN całego procesu wyborczego, również w początkowej części przepisu posłużyłby się liczbą mnogą. Tymczasem jasno ograniczył ten zapis do zakwestionowania rezultatu. Oczywiście u podstaw oceny ważności danego wyboru będzie leżała konieczność zbadania prawidłowości procedury wyborczej – ale w związku z konkretnym, zwycięskim, kandydatem. Przepis jest literalnie jasny, a kierując się zasadą „clara non sunt intepretanda" nie można uznać, że na gruncie trybu z art. 129 Konstytucji RP można stwierdzić nieważność bądź ważność czegoś więcej. Korespondują z tym każdorazowe sentencje uchwał SN wydawanych w następstwie przeprowadzonych dotąd skutecznie wyborów prezydenckich – gdzie każdorazowo nie stwierdzano wyłącznie ważności wyborów z danej daty ale ważność wyboru wymienionego personalnie z imienia i nazwiska tego kandydata, który zatriumfował w danej procedurze selekcyjnej. Pogląd ten przyjmowany był na gruncie „małej Konstytucji" (Ł. Buczkowski, Stwierdzenie nieważności wyborów, wersja elektroniczna, s. 246) i podzielany jest też w najnowszym komentarzu do Konstytucji RP pod red. M. Safjana i L. Boska. W orzecznictwie SN wykluczano przy tym dopuszczalność złożenia protestu przeciwko wynikowi kandydata, który nie został wybrany (post. SN z 16.10.2000 r., III SW 41/00).

Ustawa o Sądzie Najwyższym i Kodeks Wyborczy nie modyfikują powyższej regulacji konstytucyjnej. Co więcej, w art. 324 §1 Kodeksu Wyborczego znajdziemy zapis, że „Sąd Najwyższy na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą oraz po rozpoznaniu protestów rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej" Czyli także tu mamy jasne rozgraniczenie procedury wyborczej i rzeczywistego substratu rozstrzygnięcia SN.

W orzecznictwie wielokrotnie podkreślano na podstawie art. 7 Konstytucji RP, że kompetencji organu władzy publicznej nie można domniemywać, a jeśli nie wynikają one z wyraźnego przepisu prawa, to nie istnieją w ogóle. Skoro zatem jednoznacznie nie wyposażono Sądu Najwyższego w możliwość stwierdzenia nieważności wyborów prezydenckich, jeśli w ogóle nie zakończyły się wyłonieniem zwycięzcy, nie jest też prawnie dopuszczalne wydanie takiego orzeczenia, o jakim traktuje wiadome porozumienie. Błędny jest zatem pogląd s. W. Kozielewicza, a jeśli by nawet takie prawo próbować wykreować ustawowo – nie będzie to nadal tryb ujęty w art. 129 Konstytucji RP.

Pojawia się w tym momencie pytanie czy i jakie orzeczenie powinien w takiej sytuacji wydawać SN. Wydaje się, że co najwyżej postanowienie o umorzeniu postępowania w przedmiocie stwierdzenia ważności wyboru na Prezydenta RP – wobec niewyłonienia zwycięskiego kandydata. Nie musi to oznaczać zablokowania możliwości elekcji głowy państwa. W literaturze wyrażono choćby pogląd, że upływ terminu dla SN na podjęcie uchwały o ważności wyboru Prezydenta RP otwiera konieczność zarządzenia nowych wyborów prezydenckich (Ł. Buczkowski, Stwierdzenie ważności wyborów, Warszawa 2011, s. 231; B. Banaszak, Komentarz do art. 324 Konstytucji RP, Legalis).

SSO Tomasz Krawczyk

Wieczorem 6 maja 2020 r. pojawił się komunikat, że „po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Pomysł nie był nowy (wspominał już o tym np. sędzia W. Kozielewicz na łamach „Rzeczpospolitej"), ale jednak bulwersuje oparcie jakiegoś porozumienia wewnątrzkoalicyjnego rządzących na antycypacji treści uchwały formalnie niezależnego od władzy politycznej Sądu Najwyższego. Formalnie – bo przecież budzący wiadome zastrzeżenia prawne nabór do IKNiSP SN, decydującej o wyborach i protestach wyborczych, spowodował celowe obsadzenie jej sędziami w założeniu przychylnymi obecnej większości parlamentarnej. Owo porozumienie sporo mówi o sposobie postrzegania nowych sędziów nawet przez jej polityków. Nie byłoby może problemu, gdyby sprawa nie była kontrowersyjna, a orzeczenie SN jedynie formalnością w razie nieodbycia się głosowania w dniu 10 maja 2020 r. Tyle, że tak nie jest.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?