Szkolni bibliotekarze boją się utraty przywilejów

Szkolni bibliotekarze są sfrustrowani, bo boją się, że stracą przywileje. Bibliotekarze publiczni skarżą się, że choć ciężko pracują, są marginalizowani.

Publikacja: 11.03.2013 17:00

Jolanta Ojczyk

Jolanta Ojczyk

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji skonfliktowało bibliotekarzy. Sprawa ACTA nie nauczyła go, że środowisko, którego zmiany dotyczą może głośno zaprotestować. Nie można rzucić sobie propozycji ot tak, bez przemyślenia jej wszystkich konsekwencji. A gdzie leży problem tym razem? Tak jak zauważyła Magdalena Młochowska, wiceminister administracji i cyfryzacji, spór o biblioteki tak naprawdę dotyczy statusu pracowników. Po artykule pt. Trwa spór o bibliotekarzy, opublikowanym 7 marca otrzymałam sporo maili. Zacytuję fragmenty, które wyraźnie wskazują, że zmiany są potrzebne, ale wprowadzać trzeba je rozsądnie.

Bibliotekarz publiczny

Jestem pracownikiem Miejskiej Biblioteki Publicznej. Z Pani artykułu wynika, że wszędzie poszukujemy oszczędności i można się z tym zgodzić. Problem polega na tym, że bibliotekarze w miejskich bibliotekach pracują za psie pieniądze. Mamy tak zwana misję. Polega ona na pracy od świtu do zmierzchu za 1400 do ręki.  Nasza praca statutowa jest rozszerzona o dodatkowe zajęcia z emerytami (szkolenia z obsługi komputera), organizujemy spotkania z „ciekawymi ludźmi, organizujemy ferie dla dzieci ( to miały robić szkoły, które dostają na te cele dotacje). (...) Przejmujemy rolę domów kultury, biur informacyjnych, ochronek dla wykluczonych i bezdomnych. Nie ma dnia, żeby pracownik nie "szarpał się z takim czytelnikiem. Dochodzą do tego sfrustrowani, nierzadko psychicznie chorzy obywatele, których z racji czasów, jakie mamy przybywa w zastraszającym tempie. W zamian mamy redukcje etatów i oszczędności samorządów. W zamian nie otrzymujemy nic. Praca w szkole to fucha. Karta nauczyciela, wakacje, ferie, dzieci układają książeczki. Żyć nie umierać.

i szkolny

Szkoła ma to do siebie, że rządzi się swoimi prawami- są ferie, przerwy świąteczne, wakacje. Co w tym czasie robią nauczyciele?! No przecież nic. (Taką opinie wyrobiły nam media). To ludzi razi, denerwuje, irytuje - ale podobnie funkcjonują nauczyciele w wielu innych krajach Europy, naturalnie są różnice, nie mniej jednak nikt z taką zawziętością nie wyrzuca ludziom godzin pracy (w przypadku bibliotekarzy -32) i nie stawia ich pod pręgierzem. Dodatkowe 8 godzin tygodniowo - nie będzie stanowiło dla mnie problemu. Problem tkwi w tym, czy uderzamy w biblioteki, czy w bibliotekarzy i chyba tu tkwi sedno sprawy.

(..)

W "Rzeczpospolitej" ukazał się pani artykuł dotyczący przyszłości bibliotek szkolnych. Oczywiście, jak to ostatnio bywa, składa się w większości z półprawd. Pomysł Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji jest całkowicie nieprzemyślany, a ma na celu głównie oszczędności tu i teraz. (...) Dla nas jest jasne, że spór dotyczy nie tylko statusu nauczycieli bibliotekarzy (podkreślam - nauczycieli, bo może ktoś nie ma świadomości, że to są nauczyciele), ale funkcjonowania tych bibliotek. (...) To prawda, że jesteśmy zatrudnieni na podstawie Karty i wymiar naszego pensum to 30 godzin, ale konia z rzędem temu, kto znajdzie nauczyciela bibliotekarza pracującego tyle godzin. Za tyle nam płacą, a obowiązków mamy na wiele więcej godzin. Po drugie - biblioteki szkolne zwyczajowo są zamknięte po południu, bo biblioteka musi funkcjonować w godzinach pracy szkoły. Ponadto ogromnym problemem jest to, że w większości szkół obsada bibliotek jest jednoosobowa, co właśnie zostało spowodowane przez oszczędności, czyli nauczyciel bibliotekarz teoretycznie pracuje 6 godzin dziennie. W bibliotekach publicznych jest obsada wieloetatowa, więc bibliotekarze mogą pracować na zmiany. Po trzecie - księgozbiory bibliotek szkolnych są dostępne nie tylko dla uczniów i nauczycieli danej placówki, ale także dla rodziców uczniów, a więc można sądzić, że dla lokalnego środowiska jak najbardziej. Wszystko zależy od zapisów w statucie szkolnym. Mogłabym wymieniać jeszcze dziesiątki argumentów za pozostawieniem w spokoju bibliotek szkolnych, ale mam wrażenie, że tak naprawdę nikt nie słucha praktyków. (...)  Podsumowując, władzom nie zależy na tym, by dzieci i młodzież miała jak najlepsze warunki do kształcenia, tylko o to by było jak najtaniej.

Problem polega na tym, MAC nie do końca przemyślało swój pomysł, nie zastanowiło się, ile i jakie konsekwencje za sobą niesie. Nauczyciele bibliotekarze zwyczajnie boją się stracić przywileje z Karty. Trudno im się dziwić. Każdy, kto się decyduje pracować, np. w policji czy urzędzie bierze pod uwagę warunki zatrudnienia, czyli te dotyczące wynagradzania, godzin pracy, możliwości przejścia na wcześniejszą emeryturę czy świadczenie kompensacyjne.

Proponując zmiany, trzeba jasno powiedzieć, jak się przełożą na warunki zatrudnienia. Można też zapewnić nauczycielom zatrudnionym w bibliotekach, że z dnia na dzień nie stracą swoich uprawnień. Z drugiej strony, jak zauważył Bogdan Zdrojewski, warto pomyśleć nad modelem finansowania bibliotek szkolno-publicznych. Może uda się wypracować taki, w którym publiczni bibliotekarze nie będą czuć dyskryminowani, a szkolni nie będą bać się o swój status.

Nie ma bowiem wątpliwości, że najważniejsze jest, aby uczniowie mieli dostęp do dobrze wyposażonych czytelni, których kompetentni pracownicy pomogą im znaleźć każdą informację.

Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji skonfliktowało bibliotekarzy. Sprawa ACTA nie nauczyła go, że środowisko, którego zmiany dotyczą może głośno zaprotestować. Nie można rzucić sobie propozycji ot tak, bez przemyślenia jej wszystkich konsekwencji. A gdzie leży problem tym razem? Tak jak zauważyła Magdalena Młochowska, wiceminister administracji i cyfryzacji, spór o biblioteki tak naprawdę dotyczy statusu pracowników. Po artykule pt. Trwa spór o bibliotekarzy, opublikowanym 7 marca otrzymałam sporo maili. Zacytuję fragmenty, które wyraźnie wskazują, że zmiany są potrzebne, ale wprowadzać trzeba je rozsądnie.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego