Domagalski: Czy prima aprilis uratuje Urbana

Serwisy informują, że premier Donald Tusk złożył w sądzie pozew przeciwko wydawcy tygodnika „Nie" domagając się przeprosin.

Publikacja: 18.04.2013 21:32

Donald Tusk na Stadionie Narodowym

Donald Tusk na Stadionie Narodowym

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Za opublikowanie w numerze na 1 kwietnia br. rzekomego zapisu podsłuchanych rozmów premiera i innych znanych polityków podczas meczu Polska - Ukraina, zawierających słowa niczym spod budki z piwem (delikatnie mówiąc) premiera i jego kompanów na temat nieobecnych znanych osób.

Po ukazaniu się tekstu w internecie (bodaj już 29 marca br.) rozgorzała dyskusja o skutki takiej prowokacji, a część osób brała tekst na poważnie. Dopiero tydzień później "Nie" opublikowało oświadczenie, że był żartem primaaprilisowym.

Jak napisano w pozwie, który trafił do warszawskiego Sądu Okręgowego, w ocenie Donalda Tuska, treść tekstu oraz jego kontekst miały poniżyć go w oczach opinii publicznej i wywołać przekonanie, że premier sprawujący władzę w Polsce jest osobą pozbawioną zasad etycznych. To mocne oskarżenie. Czy prima aprilis uratuje Urbana ?

Raczej nie. Są wprawdzie prawnicy jak adwokat Bogusław Kosmus z Gdańska, który uważa, że utrwalony zwyczaj primaaprilisowy immunizuje niejako związane z tym dniem żarty, a ponieważ tygodnik ma tygodniowy cykl wydawniczy, to mógł w całym tym okresie po tę formę wypowiedzi sięgnąć.

Jeśli chodzi o mnie to uważam, że dzień publikacji jest kluczowy, to ma być prima aprilis:  tłumaczenie się datą wydania, która w przypadku czasopism jest często znacznie wcześniejsza niż 1 kwietnia jest słabym argumentem. Idąc tym tropem można zapytać, czy gdyby "Nie" było kwartalnikiem prima aprilis  trwałby kwartał? To tylko tego dnia (1 kwietnia) żarty uchodzą na sucho, wtedy czytając lub oglądając media, oczekuje się takich wiadomości.

Primaaprilisowe żarty muszą być jednak żartami, a przynajmniej winny dawać szansę odkrycie w nich tego waloru. W tym kontekście przypomina mi się  primaaprilisowy news sprzed wielu lat, że w Warszawie będą pośpiesznej tramwaje. Na czym polegał trik? Pośpieszne tramwaje musiałby się gdzieś wyprzedzać.

Czy jest coś w tej stadionowej rozmowie na Narodowym takiego, co pozwala nam odkryć żart primaaprilisowy? Że to nie real ? Wątpię, mam nadzieję, że pan premier się nie obrazi, ale przecież słyszeliśmy już podobne rozmowy, choć ma się rozumieć innych osób. Nie dziwi mnie więc, że premier postanowił bronić swojego dobrego imienia.

— Na moje oko był to prima aprilis mocno naciągany.  Jeśli zaś można mówić o prawie do żartu primaaprilisowego to tu trzeba też mówić o nadużyciu prawa —  uważa adwokat Krzysztof Czyżewski.

Wydaje się, że sąd ma dwa teoretycznie wyjścia, albo uzna inkryminowaną rozmowę  za oczywiście nieprawdopodobną — w którą nikt nie uwierzył, albo musi zapomnieć o żartach. Wtedy potraktuje ją jak zwyczajne pomówienie.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Adwokat zrobił swoje, adwokat może odejść
Opinie Prawne
Maria Ejchart: Niezależni prawnicy są fundamentem państwa prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łaska Narodu na pstrym koniu jeździ. Ale logika nie