Michał, kiedy dopadł go niespodziewanie Covid-19, miał 25 lat. Trzy tygodnie pod respiratorem testowano jego „niezniszczalność" – jak zwykł to nazywać. Na dziesięciu podłączonych do maszyny przeżył tylko on. Wymęczona przez respirator twarz pokazuje, co przeszedł. W środku jest znacznie gorzej.
Historia jakich wiele. Z happy endem, ale takiego szczęścia nie miało ponad 70 tys. Polaków, których pandemia zabrała po cichu czasem w ciągu kilku tygodni.
To przestało nas szokować. Przez wiele miesięcy przywykliśmy do choroby, cierpienia i śmierci. Dla większości z nas był to sygnał, że trzeba się jak najszybciej zaszczepić, bo w ten sposób zminimalizujemy ryzyko ciężkiego zachorowania. Mieliśmy wątpliwości i obawy, ale zaufaliśmy naukowcom, dorobkowi myśli całego cywilizowanego świata, który rzucił wyzwanie zarazie.
Po szturmie Polaków na punkty szczepień stało się jasne, że z czasem liczba chętnych będzie maleć. Nie pomogły organizowane przez rząd loterie, presja ograniczenia wyjazdu na wakacje, rzucenie do szczepień farmaceutów ani możliwość zrobienia tego bez żadnej rejestracji. W ostatnim tygodniu liczba zaszczepionych zmalała o 30 proc. Tydzień wcześniej spadek był podobny i ten trend może się utrzymywać. Punkty szczepień tylko w ostatnich dniach zrezygnowały z dostawy blisko miliona szczepionek, bo nie ma na nie chętnych.
Coraz żywsza staje się dyskusja o konieczności wprowadzenia przymusu, a także o segregacji „zachęcającej" do szczepień, o czym dziś piszemy na łamach „Rz". Optują za tym niektórzy opiniotwórczy lekarze, którzy nadają ton dyskusji o walce z Covid-19 w mediach. Rząd milczy. Nie wiadomo jednak, czy kiedy czwarta fala zacznie zbierać śmiertelne żniwo, decyzje nie zapadną szybko.