Czy konsultacje społeczne to w ogóle jest temat na główny komentarz w „Rz”? Przecież one są jak przepisy bhp – niby bardzo ważne, niby trzeba ich dopilnować, ale w praktyce mało kogo obchodzą. I jak mają wytrzymać konkurencję z tak chwytliwymi publicystycznie tematami, jak kłótnia Jarosława Kaczyńskiego i Romana Giertycha w Sejmie albo kolejne bon moty Sławomira Mentzena?
Czytaj więcej
W ciągu pięciu miesięcy Polacy zgłosili przez internet ponad 26 tys. opinii do projektów ustaw, k...
Konsultacje publiczne. Wokół kryzys demokracji, a w Polsce zwiększa się świadomość obywatelska
Jest jednak powód, dla którego warto poświęcić konsultacjom nieco czasu. Są bowiem prawdziwym papierkiem lakmusowym demokracji. Nie tej dosłownej, ateńskiej niemalże, czyli rozumianej jako rządy większości, tylko demokracji dojrzałej, którą mierzy się tym, czy władza słucha, co mają do powiedzenia obywatele, a ci ostatni czują odpowiedzialność za kraj, w którym żyją, i chcą aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym. Z tej perspektywy informacja, że w ramach obywatelskich e-konsultacji zgłoszono aż 26 tys. opinii do tworzonych aktów prawnych, to najlepsza – od dłuższego czasu – wiadomość dla demokracji. W szczególności, że w kontekście międzynarodowym słyszeliśmy w ostatnich miesiącach o kryzysie wolności, wzmacniających się tendencjach autorytarnych, nieprzestrzeganiu zasady trójpodziału władzy, i to w krajach będących kolebką demokracji konstytucyjnej.
Tymczasem w Polsce, kraju – delikatnie mówiąc – średnio kojarzonym ze świadomością obywatelską, tysiące obywateli uznały jednak, że chcą zabrać głos w sprawie tworzenia prawa, które będzie ich dotyczyć. Nigdy nie mieliśmy problemów z walczeniem o wolność, organizowaniem oporu wobec ucisku, ale z codzienną, mozolną pracą nad demokratycznymi standardami bywało już nad Wisłą gorzej. Być może właśnie się to zmienia.