Aby prawo do informacji nie pozostało na papierze w chwili, gdy jest najbardziej potrzebne, umowa menedżerska powinna przewidywać dla menedżera uprawnienie do zbierania i przechowywania zawczasu pewnych informacji i dokumentów. Takimi „informacjami zawczasu” mogłaby być np. lista dokumentów podpisanych przez menedżera, zawierająca datę, tytuł, numer i położenie danego dokumentu w archiwach / repozytoriach spółki, dane pracownika wnioskującego o daną decyzję, listę opinii i analiz przedstawionych zarządowi przed podjęciem decyzji wraz z autorami. Taka lista oczywiście również objęta byłaby tajemnicą przedsiębiorstwa, stanowiąc materiał o dużej wrażliwości. Można byłoby rozważyć opóźnienie wydania menedżerowi takiej listy, ponieważ jej wydanie rodziłoby oczywiście ryzyka z tym związane. Aby dalej zrównoważyć interesy i ryzyka menedżera i spółki można zastosować bardziej szczegółowe postanowienia – np. że wydanie listy ma nastąpić dopiero w przypadku „uzewnętrznienia zastrzeżeń”, ale obarczone będzie karą umowną zastrzeżoną na korzyść menedżera np. 100.000 zł za każdy rozpoczęty miesiąc zwłoki. Wreszcie, obok kary za nieujawnienie, że karą umowną zagrożona byłaby też niekompletność listy. Zakres czasowy listy powinien obejmować okres, którego dotyczą zarzuty, i okres, którego dotyczy obrona. Ujawnieniu mogłyby podlegać wyłącznie dokumenty dotyczące zakresu działań menedżera, do których spółka ma zastrzeżenia. W takiej sytuacji tym istotniejsza byłaby kara umowna za niekompletność listy. Na podstawie takiej listy dokumentów, menedżer mógłby wnioskować (do spółki a potem w stosownych postępowaniach) o zobowiązanie spółki do przekazania dokumentów mających znaczenie dla sprawy.
Wadliwości takiej listy lub niewydaniu jej można byłoby przypisać w umowie menedżerskiej także konkretne skutki dowodowe, które nie ograniczą sądu w swobodzie oceny sprawy, ale mogą ukierunkować na dokonanie oceny na korzyść menedżera. Skuteczność takich postanowień w postępowaniu cywilnym zależeć będzie oczywiście od oceny sędziego, choć moglibyśmy wręcz zastosować konstrukcję umowy dowodowej z Kodeksu postępowania cywilnego. Taką listą dokumentów nie obejmiemy też korespondencji email, bo to jest fizycznie niemożliwe. Mimo wszystko, postanowienia o liście dokumentów wyrównywałyby nieco szanse menedżera, które są takie, jakie byłyby szanse Kmicica i Kielmiczów w starciu ze Szwedami za Nowym Targiem, gdyby górale nie zajęli stanowiska po stronie Polaków (w naszym przypadku górale to prokuratura).
Wreszcie, można byłoby rozważyć jakiś rodzaj powiernictwa takiej listy dokumentów. W praktyce najsensowniej po prostu byłoby jednak wyraźnie stwierdzić, że menedżer ma prawo sporządzać i posiadać taką listę, także przez okres do upływu 10 lat kalendarzowych po zakończeniu współpracy ze spółką, a w razie „inkubacji” roszczeń lub zarzutów także przez okres niezbędny do ich rozpatrywania.
Zwróćmy uwagę, że taka lista dokumentów mogłaby co najmniej dać organom decyzyjnym (prokuratura, sędziowie) obraz skali odpowiedzialności i obciążenia danego menedżera i informację o tym, czy i do jakich opinii i analiz menedżer sięgał podejmując decyzję. Takie informacje mają znaczenie przy ustalaniu miernika staranności i jego dochowania względem zdarzeń objętych zastrzeżeniami. Myśl tę postaramy się rozwinąć w jednym z kolejnych tekstów, rozważając zagadnienie oceny staranności menedżerskiej.
Obowiązek konkretyzacji zarzutów
Prawo do informacji i prawo do obrony powinno przejawiać się także w obowiązku konkretyzacji roszczeń kierowanych do menedżera i przedstawiania dokumentów na ich uzasadnienie. Nagminna jest praktyka wzywania do zapłaty znacznych lub wielkich kwot z uzasadnieniem „bo się należy” (styl, który na stronie 51 naszej bestsellerowej „Książeczki o pisaniu pism” nazywamy „biblijnym”, a w drugim wydaniu przemianujemy na „objawionym”) . Takie wezwanie jest przejawem jeśli nie złej woli, to niestaranności. I samo w sobie może podlegać ocenie prawnej. Nie umożliwia bowiem żadnej weryfikacji zawartego w nim żądania. Zwróćmy uwagę, że każdy mógłby zażądać od nas zapłaty twierdząc, że dokonał starannych analiz i doszedł do wniosku, że jesteśmy mu dłużni milion złotych. Tego typu działanie można byłoby uznać wręcz za próbę wyłudzenia, karalną w myśl art. 286 § 1 Kodeksu karnego.
Czy prawo istnieje?
Czy prawo do informacji, prawo do dokumentów i obowiązek konkretyzacji zarzutów nie istnieją, jeżeli umowa menedżerska go nie przewiduje? W naszej ocenie, te prawa i obowiązki da się wyprowadzić z ogólnych zasad prawa cywilnego. Jak najbardziej menedżer ma prawo znać konkretne uzasadnienie kierowanych pod jego adresem zastrzeżeń, jeżeli zastrzeżenia te zostały wyartykułowane przez spółkę. I to także zanim dojdzie do wszczęcia postępowań prawnych, w ramach których przepisy wprost regulują zasady prawa do obrony.