Pamiętam rozmowę sprzed kilku lat z pewnym filozofem idei. Profesor przekonywał mnie do bezalternatywności zglobalizowanego świata, siły ponadnarodowego kapitału, powiązań, których nie da się już zamknąć w granicach państw narodowych, a zasieki i bariery stały się w istocie zbędne. Czas wojen, walk o terytoria minął. Państwom nie są potrzebne armie, obrona terytorialna ani czołgi. W zglobalizowanym świecie prawdziwa bitwa między transnarodowymi graczami toczy się w cyberprzestrzeni, a wygrywają ci, którzy lepiej wykorzystują zdobycze cywilizacji. Wojny o terytoria nie mają więc sensu, bo w globalnym świecie terytorialność się po prostu zaciera i nie w niej jest prawdziwa wartość i zysk.