Nawiązując do artykułu pt. „Licencja na mecz w pubie", który ukazał się w „Rz" 12 kwietnia 2012 r., chciałbym podzielić się wątpliwościami co do zawartej w nim tezy, że polskie regulacje prawne dotyczące praw do znaku towarowego oraz zwalczania nieuczciwej konkurencji dają UEFA skuteczną podstawę do udzielania osobom prowadzącym bary licencji na odtwarzanie telewizyjnych relacji z meczów rozgrywanych w czasie Euro 2012. Autorka towarzyszącej temu artykułowi opinii – pani Marta Miszczuk stawia tezę, że odtwarzanie transmisji z meczów bez takiej licencji może rodzić odpowiedzialność właściciela baru na podstawie przepisów o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji oraz ustawy – Prawo własności przemysłowej. Siła komercyjnego oddziaływania imprez masowych, zwłaszcza widowisk sportowych oraz innych wydarzeń kulturalnych jest bardzo znaczna. Ich organizatorzy starają się wykorzystać ten fakt i maksymalizować swe przychody, sprzedając bilety wstępu, czerpiąc korzyści z reklam, praw transmisyjnych, a także umożliwiając sponsoring imprez. Również reklamodawcy chcą być kojarzeni z prestiżowymi wydarzeniami i są gotowi wyłożyć znaczne środki na to, aby ich marka zaistniała w odpowiednim kontekście. Organizacja widowisk sportowych wymaga oprawy prawnej w postaci szeregu powiązań kontraktowych, w których pada często termin „wyłączność" w odniesieniu do świadczeń organizatora widowiska. Należy jednak mieć na uwadze, że takie umowy muszą mieć zakotwiczenie w obowiązujących przepisach prawa.
Autorka wyżej wskazanej opinii przywołuje dwie podstawy prawne, które mogą jej zdaniem uzasadniać roszczenia UEFA. Poniżej krótko odniosę się do obu z nich.
Po pierwsze, trudno się zgodzić, że takiej podstawy dostarczają regulacje związane z ochroną znaków towarowych. Prawo podmiotowe przysługujące uprawnionemu do znaku jest prawem bardzo silnym, a zarazem o precyzyjnie i stosunkowo wąsko zarysowanym przez ustawę zakresie. Pojęcie używania znaku obejmuje między innymi oznaczanie towarów znakiem, obrót towarami, na które znak został nałożony, oraz powiązaną z tym działalność reklamową. Z pewnością jednak odtwarzanie programu za pomocą odbiornika telewizyjnego, nawet jeżeli na ekranie pojawiają się znaki towarowe UEFA, wykracza poza zakres sfery wyłączności uprawnionego do znaku. W konsekwencji nie sposób postawić właścicielowi odbiornika zarzutu naruszenia prawa do znaku.
Drugą podstawą roszczeń UEFA wobec właścicieli barów, którzy nie uzyskali licencji, miałyby być przepisy ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Stanowisko to jest jeszcze bardziej kontrowersyjne. Na czym właściwie ów akt nieuczciwej konkurencji miałby polegać? Brak przecież w tym zakresie zakazu wśród stypizowanych przez ustawodawcę deliktów. Istnieją również poważne wątpliwości, czy odtwarzanie meczu może spełniać surowe kryteria przewidziane w art. 3 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Na marginesie warto powyższe zagadnienie poddać analizie na gruncie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Przede wszystkim widowisko sportowe nie stanowi utworu chronionego prawem autorskim. Podobnie należy odmówić uznania za utwór relacji telewizyjnej z takiego widowiska. Co prawda transmisje takie są coraz bardziej urozmaicane, ale kryterium doboru środków ich realizacji nie stanowią względy artystyczne, lecz dążenie do jak najwierniejszego i najatrakcyjniejszego zrelacjonowania wydarzenia.