Plaga ?pełniących obowiązki

Gdybym miała pewność, że w polskiej administracji przy obsadzaniu stanowisk liczą się umiejętności, doświadczenie i niezależność, nie miałabym nic przeciwko pełniącym obowiązki.

Publikacja: 20.02.2014 20:01

Jolanta Ojczyk

Jolanta Ojczyk

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek

Nie miałabym też nic przeciwko temu, by w administracji było jak w firmach. Przychodzi nowy szef, a za nim jego ludzie. Bez konkursów. Dlaczego bowiem każdy minister nie mógłby mieć kompetentnych i zaufanych pracowników, bez konieczności ogłaszania konkursów? W USA prezydenci po objęciu urzędu obsadzają swoimi politycznymi zwolennikami kilka tysięcy stanowisk.

Tak, ale tam i ministrowie, i urzędnicy są lepiej kontrolowani. Bezprawne czy sprzyjające prywatnym interesom działania prędzej czy później wychodzą na światło dzienne. Wszystkie ostatnie skandale, np. w Departamentach Skarbu, Sprawiedliwości, Stanu i Obrony, wziął pod lupę Kongres, gdzie urzędnicy muszą odpowiadać na dziesiątki niewygodnych pytań.

Jak jest u nas, każdy widzi. A jeśli nie, to powinien zapoznać się z wnioskami z raportu o zatrudnieniu w Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa. Opisaliśmy go w „Rz" na początku lutego. Wynika z niego, że na 3629 pracowników centrali ARiMR aż 1707 ma takie same nazwiska, a 206 mieszka bądź jest zameldowanych pod tymi samymi adresami.

I dane te, najpierw skrupulatnie zebrane i potem skrzętnie utajnione przez kontrolerów z Kancelarii Premiera, tylko potwierdzają, że praktyka ujawniona dzięki słynnym taśmom Schetyny, to chleb powszedni. I nie mówię tylko o załatwianiu stanowisk, ale także o zamiataniu spraw pod dywan.

Patrząc z tej perspektywy, nikogo nie zdziwi dzisiejszy nasz artykuł o tym, że pełniący obowiązki rządzą w urzędach. Ministrowie zwlekają z ogłaszaniem konkursów na szefów państwowych instytucji, bo mogą. Ustawa, która zobowiązuje ich do tego, nic nie mówi o karach za ich brak. Nie wspomina też, jak długo można być p.o.

Nikomu zatem nie spieszy się z wyłanianiem najlepszych menedżerów. Jeśli jednak w końcu jakiegoś ministra ruszy sumienie i ogłosi konkurs, to nie musi się martwić, że wygra go przypadkowy kandydat, bo p.o. również w nim startuje.

I tak oto kolejny raz przekonujemy się, że w obchodzeniu prawa, usuwaniu niewygodnych i powoływaniu swoich jesteśmy doskonali.

Nie miałabym też nic przeciwko temu, by w administracji było jak w firmach. Przychodzi nowy szef, a za nim jego ludzie. Bez konkursów. Dlaczego bowiem każdy minister nie mógłby mieć kompetentnych i zaufanych pracowników, bez konieczności ogłaszania konkursów? W USA prezydenci po objęciu urzędu obsadzają swoimi politycznymi zwolennikami kilka tysięcy stanowisk.

Tak, ale tam i ministrowie, i urzędnicy są lepiej kontrolowani. Bezprawne czy sprzyjające prywatnym interesom działania prędzej czy później wychodzą na światło dzienne. Wszystkie ostatnie skandale, np. w Departamentach Skarbu, Sprawiedliwości, Stanu i Obrony, wziął pod lupę Kongres, gdzie urzędnicy muszą odpowiadać na dziesiątki niewygodnych pytań.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Adwokat zrobił swoje, adwokat może odejść
Opinie Prawne
Maria Ejchart: Niezależni prawnicy są fundamentem państwa prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łaska Narodu na pstrym koniu jeździ. Ale logika nie