Adwokat Jacek Dubois o medialnych procesach karnych

Nie da się już oddzielić procesu sądowego od procesu przed sądem opinii publicznej, gdyż się wzajemnie przenikają. Obowiązkiem obrońcy jest aktywna obrona w każdym z nich – pisze adwokat.

Publikacja: 30.09.2014 18:32

Romuald Szeremietiew (z lewej), wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka, w związku z medialnymi

Romuald Szeremietiew (z lewej), wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka, w związku z medialnymi zarzutami został odwołany ze stanowiska i oskarżony o korupcję. Po kilkuletnim procesie sąd uniewinnił go od wszystkich stawianych mu zarzutów

Foto: PAP, Tomasz Gzell Tomasz Gzell

Red

Sprawy karne to nie tylko zacięte spory prawników przed sądem. W sprawach, które dotyczą osób medialnie znanych bądź w których okoliczności szczególnie bulwersują opinię publiczną, zarzuty stawiają konkretne osoby przed sądem opinii publicznej. Proces ten toczy się znacznie szybciej i niezależnie od wyroku sądu powszechnego rozstrzyga o losach osób postawionych pod zarzutami.

Media mają niebotyczną władzę. Mogą publicznie zarówno osądzić podejrzanego i przeprowadzić jego egzekucję, jak i ugruntować przekonanie, że zarzuty są wynikiem pomówienia, błędu prokuratury lub zemsty organów władzy. Bywa, że media stają się jedynym sprzymierzeńcem podejrzanego, przyjmując rolę kontrolera władzy i ukazując jej nadużycia. Przepisy prawa prasowego zakazujące wypowiadania się o winie oskarżonego przed wydaniem sądowego wyroku w praktyce nie są przestrzegane.

Dla niektórych to dożywocie

Środki masowego przekazu wiele uwagi poświęciły sprawom znanych biznesmenów: Lecha Grobelnego, Aleksandra Gawronika, Bogusława Bagsika, Grzegorza Wieczerzaka czy Romana Kluski. A także polityków. Prokuratorskie zarzuty usłyszeli ministrowie: Romuald Szeremietiew, Janusz Kaczmarek, Emil Wąsacz, czy posłowie Marek Kolasiński i obecnie Przemysław W. Finały sądowe były różne. Dochodziło do skazania na długoletnie więzienie, jak Gawronika, Bagsika czy Kolasińskiego, w innych, jak Kluski, Kaczmarka, Wąsacza czy Grobelnego, do oczyszczenia z zarzutów, w jeszcze innych procesy ciągną się w nieskończoność.

Chociaż sprawy te są nieporównywalne merytorycznie, łączy je wspólny mianownik – wszyscy podejrzani zostali osądzeni przez sąd opinii publicznej, zanim zapadły wobec nich prawomocne wyroki sądów powszechnych. W konsekwencji zostali wyeliminowani z życia publicznego i politycznego. Nawet ci, których sąd uniewinnił, nie zdołali powrócić do poprzedniego życia.

W powszechnym odbiorze postawienie zarzutów podważa wiarygodność. Opinia publiczna, nie znając kulis i szczegółów sprawy, uznaje, że jeżeli państwo podejmuje interwencję, to musi coś być na rzeczy. W świat idzie wiadomość, że ktoś jest podejrzany, a wyrok oczyszczający z zarzutów często nie przedostaje się do opinii publicznej, bo po latach sprawa traci medialną atrakcyjność. Jeśli nawet wyrok zostaje upubliczniony, pozycja gospodarcza lub publiczna takiej osoby jest nie do odbudowania.

Strzały do jednej bramki

Na początku postępowania karnego dziennikarze dysponują informacjami przekazanymi przez prokuraturę. Odbywa się zatem klasyczny proces inkwizycyjny, w którym podejrzany nie ma możliwości zabrania głosu. Podstawowe gwarancje procesu karnego nie mają tu zastosowania. W procesie sądowym oskarżony musi mieć obrońcę, natomiast w procesie przed opinią publiczną dowodów nie ujawnia się nawet zainteresowanemu. I nikt nie gwarantuje mu prawa do obrony.

Żeby zachować „równość broni", przed sądem opinii publicznej powinny być zachowane takie same zasady jak w procesie karnym. Prokuratura, która decyduje się na informowanie o sprawie, powinna być zobowiązana do wskazywania dowodów, które przemawiają zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść obwinionego, a prokurator powinien zapewnić oskarżanemu możliwość obrony i sprawiedliwy proces. To oznacza, że obrońca powinien mieć możliwość uczestniczenia w konferencjach prasowych i dostęp do akt, co umożliwiłoby publiczną polemikę z zarzutami prokuratury. Skoro sąd medialny odbywa się od razu po przedstawieniu podejrzanemu zarzutów, z tą samą chwilą powinien mieć on prawo do nieskrępowanej obrony przed tym sądem.

Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by prokuratura zaprosiła na konferencję prasową obrońcę, co umożliwiłoby opinii publicznej poznanie racji obydwu stron. A często zarówno obrońca, jak i podejrzany przez wiele miesięcy nie wiedzą, na jakiej podstawie i w oparciu o jakie dowody stawiane są zarzuty.

Wyjątek stał się regułą

Jednym z gwarantów zasady „równości broni" jest art. 156 § 1 kodeksu postępowania karnego mówiący o tym, że obrońcy udostępnia się akta sprawy sądowej. Niestety od zasad bywają wyjątki, w tym przypadku zgodnie z treścią art. 156 § 5 k.p.k. w trakcie postępowania przygotowawczego akta udostępnia się za zgodą prokuratora. Prokurator może nie wyrazić takiej zgody jedynie wtedy, gdy udostępnienie akt mogłoby zaszkodzić prawidłowemu tokowi postępowania lub ważnemu interesowi państwa. W polskich realiach wyjątek od reguły stał się regułą i najczęściej obrońca zapoznaje się z aktami postępowania przygotowawczego dopiero po jego zakończeniu. Ostatnie modyfikacje kodeksu karnego nałożyły na prokuraturę obowiązek udostępnienia obronie tej części akt, na którą prokurator powołuje się we wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania. I ten jednak przepis prokuratorzy zaczęli obchodzić, nie powołując tych dowodów, których nie chcą ujawnić podejrzanemu i jego obrońcy.

Kolejnym elementem utrudniającym podejrzanemu obronę przed sądem opinii publicznej jest art. 241 k.k. zakazujący – pod groźbą m.in. kary pozbawienia wolności – rozpowszechniania bez zezwolenia materiałów postępowania przygotowawczego, zanim zostaną ujawnione w postępowaniu sądowym. Zgodę na ujawnienie wyraża prokurator prowadzący postępowanie. Dochodzi zatem do paradoksalnej sytuacji: prokurator ujawnia opinii publicznej wyselekcjonowane informacje, a ten, kto chciałby z nim polemizować, naraża się na odpowiedzialność karną.

Lepiej było nie mówić

Adwokat w obronie oskarżonego przed sądem opinii publicznej jest również ograniczany przez przepisy korporacyjne. Przez lata obowiązywał pogląd, że nie powinien wypowiadać się publicznie o sprawach przez siebie prowadzonych i wszelkie odstępstwa od tej zasady spotykały się z dezaprobatą środowiska. Przyczyn było kilka. Jedna z nich to tajemnica adwokacka, która sprowadza się do tego, że adwokat nie może ujawnić niczego, o czym dowiedział się od swojego klienta, udzielając mu pomocy prawnej. Środowisko obawiało się, że publiczne wystąpienia adwokatów mogą tę tajemnicę naruszyć. Ponadto hołdowało mądremu skądinąd przekonaniu, że im mniej się mówi o sprawie, tym dla sprawy lepiej. Działo się to jednak w czasach, gdy obieg informacji był reglamentowany, a dziennikarze nie pojawiali się często na salach sądowych. Łatwość w dostępie do informacji i zainteresowanie mediów sprawami karnymi musiało doprowadzić do zmiany tego stanowiska.

Za kamień milowy w kontaktach adwokata z mediami należy uznać orzeczenie Sądu Najwyższego USA z 1991 r. w sprawie Gentile v. State Bar of Nevada, w którym wskazano, że obrona oskarżonego przed sądem opinii publicznej, a więc również w kontaktach z mediami, jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem jego pełnomocnika. Wyrok był przełomowy, ponieważ adwokaci zostali de facto zobowiązani do kontaktów z mediami, jeżeli działają w interesie swojego mocodawcy. Sąd przyjął, że w dzisiejszych czasach nie da się oddzielić procesu sądowego od procesu przed sądem opinii publicznej, gdyż się wzajemnie przenikają, a obowiązkiem obrońcy jest aktywna obrona w każdym z nich.

W butach rzecznika

Oczywiście ten szeroko pojęty nakaz obrony przed sądem opinii publicznej nie może być utożsamiany z obowiązkiem wypowiadania się na temat sprawy, a na pewno nie oznacza obowiązku ujawniania planowanej linii obrony. Adwokat powinien ją zdefiniować, ale występując przed sądem opinii publicznej, używać tylko tych argumentów, które nie zaszkodzą mu przed sądem powszechnym. Zawsze jednak, milcząc o rzeczywistej taktyce obrończej, może pokazać inny aspekt sprawy, a co najmniej zrównoważyć argumenty prokuratury.

Zgodnie z § 18 pkt 3 zbioru zasad etyki adwokackiej w kontaktach z mediami adwokat nie powinien przyjmować roli rzecznika prasowego swojego klienta, lecz kierować się merytoryczną potrzebą reagowania na publikowane w mediach zarzuty wobec niego, przedstawiające sprawę jednostronnie, wybiórczo lub tendencyjnie. Wyjątkowo – gdy interes klienta tego wymaga, adwokat może jednak przyjąć rolę quasi-rzecznika prasowego.

Trzeba jednak pamiętać, że konsekwencją jest kolizja interesów, która wynika często z przeciwstawnych racji i sposobów obrony przed sądem powszechnym i sądem opinii publicznej. Adwokat nie może iść na kompromisy, bo dla niego zawsze ważniejszy powinien być rezultat obrony przed sądem powszechnym. Dlatego funkcje obrońcy przed oboma powinny być rozdzielone. Klient samodzielnie powinien podejmować ostateczną decyzję dotyczącą polityki informacyjnej w swojej sprawie, adwokat natomiast może być co najwyżej współuczestnikiem w obronie medialnej, nie powinien jednak być jej strategiem i osobą za nią odpowiedzialną.

Dlatego działania zmierzające do obrony przed sądem opinii powinny pozostać domeną wyspecjalizowanych firm public relations. Nie oznacza to jednak, że w kontaktach z obrońcą nie będzie dochodzić do sporu kompetencji i taktyki. Dla adwokata bowiem nadrzędnym celem jest osiągnięcie – oddalonego w czasie z przyczyn obiektywnych – skutku w postaci uniewinnienia oskarżonego, a dla firmy PR równie ważny będzie odbiór jej klienta w oczach opinii publicznej. Jeżeli każda ze stron inaczej zdefiniuje „sukces", to ustalenie metod mających do niego doprowadzić, musi wiązać się ze sporem.

Linia tego sporu będzie dotyczyć informacji, jakie mogą lub powinny zostać upublicznione. Adwokat związany tajemnicą zawodową i obrończą, a także tajemnicą postępowania w naturalny sposób będzie cenzorem, a specjaliści od wizerunku, niepoddani takim ograniczeniom, będą dążyć do upubliczniania korzystnych dla swojego klienta dowodów, niezależnie od źródeł ich pochodzenia, nie rozumiejąc, że może to zaszkodzić taktyce obrończej w sali sądowej.

Podejrzany przy dobrej obronie może jednak wygrać obydwa spory, zarówno przed sądem powszechnym, jak i opinii publicznej.

Zgodnie z przyjętymi zmianami k.p.k. od 1 lipca 2015 r. proces karny zostanie zdynamizowany. Stanie się procesem kontradyktoryjnym, co oznacza, że na strony spadnie obowiązek przedkładania milczącemu sądowi dowodów i dowodzenia swoich racji. To siłą rzeczy walkę przed sądem uczyni atrakcyjniejszą dla mediów, a w konsekwencji zaostrzy spory przed sądem opinii publicznej. Jest to okazja, by zrównoważyć prawa stron również przed tym sądem, przed którym prokuraturze nadal przysługują prawa inkwizytora.

Autor jest warszawskim adwokatem, zastępcą przewodniczącego Trybunału Stanu

Sprawy karne to nie tylko zacięte spory prawników przed sądem. W sprawach, które dotyczą osób medialnie znanych bądź w których okoliczności szczególnie bulwersują opinię publiczną, zarzuty stawiają konkretne osoby przed sądem opinii publicznej. Proces ten toczy się znacznie szybciej i niezależnie od wyroku sądu powszechnego rozstrzyga o losach osób postawionych pod zarzutami.

Media mają niebotyczną władzę. Mogą publicznie zarówno osądzić podejrzanego i przeprowadzić jego egzekucję, jak i ugruntować przekonanie, że zarzuty są wynikiem pomówienia, błędu prokuratury lub zemsty organów władzy. Bywa, że media stają się jedynym sprzymierzeńcem podejrzanego, przyjmując rolę kontrolera władzy i ukazując jej nadużycia. Przepisy prawa prasowego zakazujące wypowiadania się o winie oskarżonego przed wydaniem sądowego wyroku w praktyce nie są przestrzegane.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Muchomorki, słoneczka i żabki, czyli sędziowie według Adama Bodnara
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Adwokat w czynie społecznym, czyli państwo sięga do głębokich rezerw
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Cła Donalda Trumpa to koniec globalizacji, ale tylko takiej, jaką znamy
Opinie Prawne
Muszyński, Kiełbowski: Przemoc domowa – jak powinny reagować szkoły?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy fundacjom rodzinnym grozi unicestwienie?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao SA z ofertą EKO kredytu mieszkaniowego