Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, chce w debacie na temat fotoradarów narzucić nową narrację. – Z ministrem finansów zakończyliśmy prace nad projektem zmiany ustawy o Krajowym Funduszu Drogowym, aby wszystkie dochody (...) z fotoradarów zasiliły budowę dróg – deklaruje.
Pogarda wobec swoich
Ta fotoradarowa wolta, dokonana zapewne bardziej pod wpływem lęku o słupki wyborcze niż nierzeczywistej refleksji o prawdziwych przyczynach wypadków w Polsce (wcześniej minister nazywał osoby przekraczające prędkość „mordercami drogowymi”), nie jest żadną jakościową zmianą. To próba „wrzucenia” do debaty publicznej drugorzędnej sprawy, gdzie trafią pieniądze z mandatów. Prawdziwym problemem jest za to stosunek naszego państwa do obywateli. Traktuje się nas jak bezrefleksyjnych dostarczycieli dochodów do budżetu, przekonując równocześnie, że to dla naszego dobra.
W USA państwo ma więcej zaufania i szacunku do obywateli. W Polsce to władze wiedzą najlepiej, co jest dla nas dobre
Jak pisze w najnowszym numerze „Rzeczy Wspólnych” Bartłomiej Radziejewski, państwo drapieżcze (predatory state) charakteryzuje się tym, że rządzący wydobywają dochody od obywateli dla realizacji własnych interesów, w zamian nie oferując niemal żadnego serwisu. Skrajne przypadki takich państw to reżimy totalitarne: Zair pod rządami Mobutu czy Uganda w czasach Amina. Jednak „drapieżcy” występują też w różnych, nieco bardziej cywilizowanych formach, w państwach formalnie demokratycznych. Tak jest na Ukrainie, w Rosji, a w mniejszym stopniu – dowodzi Radziejewski – w Polsce.