Polska 1 stycznia obejmuje półroczne przewodnictwo w UE. Co faktycznie oznacza sprawowanie prezydencji?
Traktat lizboński częściowo zmienił charakter rotacyjnej prezydencji. Nadal jest ona bardzo ważna, ale to nie ona ustala agendę UE. Bo tym zajmuje się Rada Europejska, z wykorzystaniem programu i propozycji Komisji Europejskiej. Obecnie główną rolą rotacyjnej prezydencji jest prowadzenie rozmów trójstronnych z parlamentem, z udziałem KE, i prowadzenie negocjacji legislacyjnych. Jest to bardziej zadanie dla przewodniczącego Coreper 2 i Coreper 1 (stały przedstawiciel przy UE i jego zastępca – red.) niż dla ministrów, ale ministrowie są ważni w tle, mają odpowiednie kontakty polityczne z innymi krajami, ze sprawozdawcami w parlamencie. Rotacyjna prezydencja ma wady, zmienia się co sześć miesięcy, ale jej słabości można łatwo naprawić. Bo jest ona częścią systemu. Na rzecz prezydencji w pełnym wymiarze godzin, przez pół roku, pracuje stały sekretariat unijnej Rady. Prezydencja ma do pomocy Komisję, która bierze udział w posiedzeniach Rady. Nie jest więc tak, że prezydencja musi polegać tylko na sobie. Ale oznacza to również, że nie ma ogromnej autonomii.
Czytaj więcej
Paraliż władzy we Francji i w Niemczech powoduje, że polskie przewodnictwo musi na nowo wymyślić architekturę polityczną Wspólnoty.
Niektórzy twierdzą, że dobra prezydencja oznacza wiele porozumień w sprawie nowych przepisów.
Tak, ale to zależy od fazy cyklu instytucjonalnego. Jeśli jak w wypadku Belgii w pierwszej połowie 2024 roku, prezydencja przypada pod koniec cyklu, masz wiele sukcesów, ponieważ wszyscy to wcześniej przygotowali, a Belgia zakończyła negocjacje przed wyborami do PE. W przypadku polskiej prezydencji, która przypada na początek nowej kadencji KE, trudno będzie o takie efekty. KE może zacznie przedstawiać propozycje nowych aktów, ale przeciętne negocjacje trwają od 18 do 24 miesięcy.
Blisko 20 lat sprawował pan kierownicze funkcje w sekretariacie Rady UE i widział pan wiele prezydencji. Czy na podstawie swojego doświadczenia może pan powiedzieć, że są kraje, które zawsze mają dobre i skuteczne prezydencje, oraz kraje, które słabo dają radę?
Nie mogę sobie przypomnieć żadnej prezydencji, która całkowicie zawiodła. Dlaczego? Bo system na to nie pozwala. Ze względu na to, co powiedziałem: sekretariat Rady, Coreper, Komisja, cały system wspomagania. Są oczywiście lepsze i gorsze prezydencje, ale trudno o ogólną ocenę. Można mieć świetnego ministra finansów, który bardzo dobrze pełni funkcję przewodniczącego rady ministrów finansów, i kiepskiego ministra rolnictwa. Ciekawą kwestią jest natomiast, że często mniejsze kraje są bardziej sprawne, a także mają mniej złudzeń co do tego, co mogą osiągnąć. Czasami większe kraje myślą, że mogą zmienić świat. Po miesiącu widzą, że to nieprawda, ale miesiąc już minął. Z drugiej strony w trudnych chwilach przydaje się ciężar polityczny kraju sprawującego prezydencję. Na przykład niemiecka prezydencja podczas negocjacji w sprawie Funduszu Odbudowy gospodarki po pandemii była prawdopodobnie atutem.
Był pan świadkiem pierwszej polskiej prezydencji w 2010 roku, kiedy był pan jeszcze w Radzie. Jaka ona była?
To była dobra prezydencja, bardzo zaangażowana. Dla każdego kraju pierwsza prezydencja jest bardzo ważna. Po pierwsze dlatego, że wiele uczy. Dopóki nie sprawujesz prezydencji, nie wiesz, jak działa system, ponieważ tylko podczas prezydencji masz dostęp do wszystkich. Widzisz rzeczy, których nigdy byś nie podejrzewał, bo przez sześć miesięcy jesteś częścią unijnej administracji. Ale prezydencja to także bardzo dobry sposób na komunikowanie się z Europą we własnym kraju. Przewodzisz ważnej instytucji i myślę, że Polska wykorzystała to całkiem dobrze. A teraz Tusk ze swoim doświadczeniem jako były przewodniczący Rady Europejskiej jest wielkim graczem w Europie. Podczas prezydencji Tusk oczywiście nie przewodniczy Radzie Europejskiej, bo stałym szefem tego gremium jest Antonio Costa. Ale przez te sześć miesięcy będzie miał szczególny głos w Radzie Europejskiej jako swego rodzaju sprawozdawca. Będzie mówił, co dzieje się na unijnych radach ministrów. A Tusk ma do tego idealną pozycję.