To sytuacja niezwykła. W miniony weekend największy niemiecki tygodnik „Der Spiegel” opublikował artykuł, w którym zwrócono uwagę na brak kanclerza Olafa Scholza na czwartkowym spotkaniu Donalda Tuska i Emmanuela Macrona w sprawie wspólnej strategii Unii wobec Ukrainy. Niespodziewanie dynamika relacji we Wspólnocie się odwróciła: od lat to przecież polskie media zwracały uwagę na marginalizację naszego kraju, gdy Francja i Niemcy próbowały razem wykuć strategię dla zjednoczonej Europy.
1 stycznia Polska przejmie na sześć miesięcy przewodnictwo w Unii. Przedstawiciele naszego kraju będą w tym czasie przewodniczyć przeszło 500 spotkaniom w Brukseli w najróżniejszych formatach, w tym ministrów transportu czy rolnictwa, czy też wysokiej rangi dyplomatów zajmujących się kwestiami budżetowymi. Ale to tylko to, co widoczne jest na pierwszy rzut oka. Te obrady nie doprowadzą do niczego wielkiego, jeśli nie będzie do tego woli w najważniejszych stolicach zjednoczonej Europy. W końcu ci, którzy się zbierają w unijnej centrali, są tylko przedstawicielami rządów narodowych.
Scholz stroni od Europy
Dlatego kraj, który przewodzi w Unii, sam wiele nie wskóra, jeśli nie będzie miał poparcia kluczowych sojuszników. Drastycznym tego przykładem jest kończące się przewodnictwo Węgier: w jego trakcie prace Wspólnoty zasadniczo zamarły. Tym większe jest oczekiwanie, że teraz odżyją. W dodatku 20 stycznia zostanie zaprzysiężony w Waszyngtonie Donald Trump, który może natychmiast podjąć działania wymagające pilnej reakcji UE. Chodzi w szczególności o zapowiadane przez prezydenta elekta już od dawna doprowadzenie „w ciągu 24 godzin” do pokoju w Ukrainie. Ale też zainicjowanie wojny handlowej z Unią czy ponowne wycofanie się Stanów Zjednoczonych z porozumienia paryskiego o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, co w zupełnie nowym świetle postawi sztandarowy projekt Ursuli von der Leyen Zielonego Ładu.
Tradycyjnie to niemiecko-francuski „motor” brał na siebie zadanie wsparcia kraju, który w danym momencie przewodniczył Unii, i przeforsowania najtrudniejszych decyzji. Dziś jednak to nie jest możliwe. Kanclerz Scholz po przejęciu sterów rządu w grudniu 2021 roku nie tylko nie przypadł specjalnie do gustu Emmanuelowi Macronowi, ale też nie angażował się zbytnio w kwestie europejskie. Przeciwnie, podjął szereg działań, które raczej osłabiają europejską solidarność niż ją wzmacniają. To na przykład przywrócenie kontroli na granicach kraju, co podważa umowę z Schengen, czy uruchomienie sowitych subwencji dla niemieckich firm, co stawia pod znakiem zapytania skuteczność unijnej polityki równej konkurencji.
Sposób polskiego przewodnictwa
Ale teraz będzie jeszcze gorzej. Przed wyborami do Bundestagu 23 lutego Niemcy są sparaliżowane. Co prawda sondaże wskazują, że powinien z nich wyjść zwycięsko lider CDU/CSU Friedrich Merz, stając się następnym kanclerzem, jednak jego rząd z udziałem SPD lub Zielonych będzie się formował przez wiele miesięcy i zapewne nie zdoła się ukonstytuować przed zakończeniem polskiego przewodnictwa w Unii 30 czerwca 2025 r.