Polski biznes w ciągu ostatnich 35 lat transformacji i 20 lat członkostwa w UE odniósł ogromny sukces. Udało się przejść na tory gospodarki rynkowej, wykorzystać potencjał wspólnego rynku oraz ekspansji międzynarodowej poza granice Unii Europejskiej. W latach 2004–2022 polski PKB podwoił się, co czyni Polskę największym beneficjentem rozszerzenia UE w 2004 roku. Dodatkowo, w latach 2003–2022 PKB per capita wzrósł o 158 proc., a wartość eksportu przekroczyła 200 miliardów euro rocznie. Nawet w czasie globalnego kryzysu finansowego, kiedy wiele gospodarek doświadczyło recesji, Polska była jedynym krajem, który jej uniknął.
Jednak jednym z obszarów, w którym jako wspólnota biznesowa wciąż gramy poniżej naszych możliwości, jest kształtowanie otoczenia regulacyjnego i legislacyjnego na rynkach międzynarodowych, w tym w Unii Europejskiej – kluczowym rynku zbytu dla naszych towarów i usług.
Konkurencyjność, głupcze!
Skala przemian gospodarczych napędzanych przez europejską politykę klimatyczną w ostatnich latach stawia przed nami nowe wyzwania. Ich pełne skutki nie są jeszcze odczuwalne, ponieważ ambitny pakiet regulacyjny, przyjęty w poprzedniej unijnej pięciolatce, dopiero zaczyna być wdrażany i w najbliższej przyszłości wywrze jeszcze głębszy wpływ na polską gospodarkę.
Przewodnią myśl nowej instytucjonalnej pięciolatki można podsumować parafrazując hasło z kampanii Billa Clintona: „Konkurencyjność, głupcze!”.
Co dokładnie kryje się za tym pojęciem i jak ten obszar poprawić, rozstrzyga się właśnie teraz w Brukseli. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inny aspekt konkurencyjności, w którym mamy jeszcze wiele do zrobienia.