W poniedziałek rano jednym z głównych tematów w polskiej polityce jest decyzja, która zapadła w USA, czyli rezygnacja Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego. Z jednej strony to nic zaskakującego, że wybory w Stanach Zjednoczonych tak mocno – mocniej niż kiedykolwiek – przyciągają uwagę nad Wisłą. Bo stawką jest między innymi podejście Waszyngtonu do wojny w Ukrainie, a co za tym idzie stawką jest też w jakimś sensie bezpieczeństwo Polski. Ale w tym roku polska polityka jest „spięta” z amerykańską jeszcze na kilka sposobów. I w jakimś sensie te wybory stały się „kampanią zastępczą” w Polsce.
Czytaj więcej
Decyzja Joe Bidena o wycofaniu się z wyborów prezydenckich 2024 w USA to polityczny gamechanger. Na krótką metę daje oddech demokratom i odwraca uwagę od Donalda Trumpa, który właśnie dostał nominację republikanów i ogłosił kandydaturę J.D. Vance na wiceprezydenta. A na dłuższą?
Decydujący kalendarz wyborczy w USA
Główna faza wyborów prezydenckich w USA przypada na czas, gdy w Polsce doszło do przerwy między kampaniami wyborczymi. Zakończyła się rozgrywka samorządowa i europejska, partie przygotowują się co prawda do wyborów prezydenckich w 2025 roku, ale są to przygotowania w bardzo wczesnym stadium. Zarówno PiS, jak i politycy po stronie koalicji rządzącej wskazują, że konkretne decyzje zapadną dopiero jesienią tego roku, jeśli nie później. W tym sensie rywalizacja w USA po prostu wpasowuje się w polską przerwę między kampaniami. Jej śledzenie ułatwia też fakt, że kampania przeniosła się w bezprecedensowy sposób (przynajmniej jeśli chodzi o komunikację) na mocno wykorzystywany też przez polskich polityków i dziennikarzy serwis X (dawny Twitter). Joe Biden wykorzystał X, by opublikować globalnie cytowane oświadczenie o rezygnacji. Nie było konferencji prasowej ani orędzia. Tak działa współczesna polityka.
Kości zostały rzucone
Ale to „związanie" polskiej i amerykańskiej polityki nie wynika tylko z kwestii kalendarzowych czy medialnych. To byłoby daleko idące uproszczenie. Warto przede wszystkim odnotować, że różne strony politycznego sporu przez ostatnie lata w różny sposób „ustawiały się” wobec Bidena i Trumpa. Pałac Prezydencki mocno dba o linie komunikacji z ludźmi Trumpa, co było widać w trakcie konwencji republikanów w Milwaukee, gdzie pojawili się doradcy prezydenta Dudy Marcin Mastalerek i Wojciech Kolarski, którzy w kuluarach rozmawiali też z Trumpem.
Z kolei politycy PiS wypominają premierowi Donaldowi Tuskowi ostre komentarze np. pod adresem republikanów w Kongresie. Adam Bielan, europoseł PiS mówi nawet, że jeśli Trump wygra wybory, to Donald Tusk nie będzie miał wstępu do Białego Domu.