Michał Kolanko: Dlaczego kampania w USA jest niczym zastępcze wybory w Polsce

Wybory prezydenckie w USA są już niemal wprost włączone do krajowej polityki. Są niczym „wybory zastępcze” w pauzie przed starciem o Pałac Prezydencki w Polsce w 2025 roku.

Publikacja: 22.07.2024 12:14

Michał Kolanko: Dlaczego kampania w USA jest niczym zastępcze wybory w Polsce

Foto: REUTERS/Jonathan Ernst

W poniedziałek rano jednym z głównych tematów w polskiej polityce jest decyzja, która zapadła w USA, czyli rezygnacja Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego.  Z jednej strony to nic zaskakującego, że wybory w Stanach Zjednoczonych tak mocno  mocniej niż kiedykolwiek  przyciągają uwagę nad Wisłą. Bo stawką jest między innymi podejście Waszyngtonu do wojny w Ukrainie, a co za tym idzie stawką jest też w jakimś sensie bezpieczeństwo Polski. Ale w tym roku polska polityka jest „spięta” z amerykańską jeszcze na kilka sposobów. I w jakimś sensie te wybory stały się „kampanią zastępczą” w Polsce.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Joe Biden wywraca stolik. I to nie tylko w USA

Decydujący kalendarz  wyborczy w USA

Główna faza wyborów prezydenckich w USA przypada na czas, gdy w Polsce doszło do przerwy między kampaniami wyborczymi. Zakończyła się rozgrywka samorządowa i europejska, partie przygotowują się co prawda do wyborów prezydenckich w 2025 roku, ale są to przygotowania w bardzo wczesnym stadium. Zarówno PiS, jak i politycy po stronie koalicji rządzącej wskazują, że konkretne decyzje zapadną dopiero jesienią tego roku, jeśli nie później. W tym sensie rywalizacja w USA po prostu wpasowuje się w polską przerwę między kampaniami. Jej śledzenie ułatwia też fakt, że kampania przeniosła się w bezprecedensowy sposób (przynajmniej jeśli chodzi o komunikację) na mocno wykorzystywany też przez polskich polityków i dziennikarzy serwis X (dawny Twitter). Joe Biden wykorzystał X, by opublikować globalnie cytowane oświadczenie o rezygnacji. Nie było konferencji prasowej ani orędzia. Tak działa współczesna polityka. 

Kości zostały rzucone 

Ale to „związanie" polskiej i amerykańskiej polityki nie wynika tylko z kwestii kalendarzowych czy medialnych. To byłoby daleko idące uproszczenie. Warto przede wszystkim odnotować, że różne strony politycznego sporu przez ostatnie lata w różny sposób „ustawiały się” wobec Bidena i Trumpa. Pałac Prezydencki mocno dba o linie komunikacji z ludźmi Trumpa, co było widać w trakcie konwencji republikanów w Milwaukee, gdzie pojawili się doradcy prezydenta Dudy Marcin Mastalerek i Wojciech Kolarski, którzy w kuluarach rozmawiali też z Trumpem.  

Z kolei politycy PiS wypominają premierowi Donaldowi Tuskowi ostre komentarze np. pod adresem republikanów w Kongresie. Adam Bielan, europoseł PiS mówi nawet, że jeśli Trump wygra wybory, to Donald Tusk nie będzie miał wstępu do Białego Domu. 

Czytaj więcej

Adam Bielan: Jeśli wygra Trump, Tusk nie będzie miał wstępu do Białego Domu

Z drugiej strony Tusk w trakcie marcowej wizyty w Białym Domu (wspólnej z prezydentem Dudą) w trakcie oświadczenia na początku rozmów delegacji podkreślał np., że zwycięstwo Bidena nad Trumpem w 2020 roku było inspiracją dla sił opozycyjnych w Polsce i ich zwycięstwa nad populistami. Tusk odwoływał się też do strategii Bidena dotyczącej politycznego centrum w swojej książce „Wybór”. 

Politycy rządzącej opozycji wielokrotnie krytykowali też Trumpa i współczesną Partię Republikańską za podejście np. do Ukrainy. To wszystko powoduje, że kampania w USA jest nie tylko śledzona nad Wisłą, ale też jest dla polskich polityków przedłużeniem sporu w Polsce, elementem większej opowieści dla Tuska i dla PiS o obecnym świecie i podziałach w nim. 

Czytaj więcej

Joe Biden rezygnuje. Donald Tusk mówi o najtrudniejszej decyzji w życiu

Jeśli wygra Trump, politycy PiS uznają to za wzmocnienie dla szans prawicy w Polsce w 2025 roku. I odwrotnie: porażka Trumpa będzie symbolem dla koalicji rządzącej, że prawicowy populizm jest w odwrocie. To wszystko  przede wszystkim psychologicznie  będzie wpływało na nastroje wśród elit politycznych nad Wisłą. 

Wszystko to jeszcze w jednym kontekście: wyborów prezydenckich w 2025 roku. W tej kampanii będzie liczyła się każda przewaga, również ta psychologiczna, spójność we własnych szeregach, poczucie politycznego impetu lub jego braku. I dlatego jak być może nigdy wybory w USA łączą się z tymi w Polsce. 

W poniedziałek rano jednym z głównych tematów w polskiej polityce jest decyzja, która zapadła w USA, czyli rezygnacja Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego.  Z jednej strony to nic zaskakującego, że wybory w Stanach Zjednoczonych tak mocno  mocniej niż kiedykolwiek  przyciągają uwagę nad Wisłą. Bo stawką jest między innymi podejście Waszyngtonu do wojny w Ukrainie, a co za tym idzie stawką jest też w jakimś sensie bezpieczeństwo Polski. Ale w tym roku polska polityka jest „spięta” z amerykańską jeszcze na kilka sposobów. I w jakimś sensie te wybory stały się „kampanią zastępczą” w Polsce.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Władysław Kosiniak-Kamysz: Rozliczenia to nie wszystko
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Nie tylko armaty i czołgi. Propaganda Kremla również zabija
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zero jak kredyt 0 proc. Czy matematyka jest mocną stroną Donalda Tuska?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Macron tańczy pod muzykę Marine Le Pen
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Szczęśliwy jak umiarkowany wyborca PiS
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki