Opozycja uparcie powtarza tezę o zagrożeniu ze strony wszechwładnej brukselskiej biurokracji, która ponoć ogranicza naszą suwerenność. Jednak problem z UE jest odwrotny. Europejskie centrum jest zbyt słabe, by sprostać wyzwaniom tego wieku, od wojny przez zadłużenie po zmiany klimatyczne.
Co jest źródłem kryzysu Unii Europejskiej? Dysfunkcyjny proces decyzyjny
W Unii rządzą państwa narodowe, które jadą do Brukseli, by bronić swoich egoistycznych interesów. Rezultatem tych przetargów jest albo paraliż, albo płytki konsensus, który poważnych problemów nie rozwiązuje. Komisja Europejska może działać tylko wtedy, gdy jej na coś państwa członkowskie pozwolą. Jakby Komisja była silna, to Wiktor Orbán już dawno by poszedł z torbami, a nie wetował co mu tylko do głowy przyjdzie, w nadziei, że mu kolejną marchewkę inni premierzy u stóp złożą.
Lekarstwa stosowane w czasie kryzysu migracyjnego były wodą na młyn ekstremistów
W obozie proeuropejskim z kolei króluje mit, że Unia wychodzi silniejsza z każdego kryzysu, więc i tym razem nie ma się czym przejmować. Niestety, rzeczywistość jest inna. Lekarstwa stosowane w czasie kryzysu strefy euro wzmocniły banki, lecz rozsierdziły rzesze obywateli, które za te lekarstwa zapłaciły erozją świadczeń socjalnych. Stąd antyeuropejskie partie idą w górę – od Hagi do Rzymu, Paryża i Berlina. Lekarstwa stosowane w czasie kryzysu migracyjnego też były wodą na młyn ekstremistów.
Czytaj więcej
Mamy obecnie proeuropejski rząd, który sprzeciwia się kluczowym elementom polityki europejskiej,...