Podczas weekendowej konwencji w Markach prezes PiS dał sygnał do rozpoczęcia kampanii przedwyborczej i już po trzech dniach sam ruszył w teren. Sochaczew przywitał go w sposób pokazujący jak w pigułce polską politykę. Pod hotelem Chopin na Jarosława Kaczyńskiego czekali z transparentami przeciwnicy, skandując „Będziesz siedział”. W hotelowej sali, gdzie zmieściło się 400 działaczy partii władzy, jeszcze przed przybyciem lidera ćwiczono okrzyki na jego cześć, skandując „Jarosław, Jarosław" i „Zwyciężymy!”. Entuzjazm zebranych był jednak niewystarczający tak dalece, że trener okrzyków zaczął podejrzewać zebranych o to, że nie zjedli wcześniej obiadu. Film z tych ćwiczeń robi furorę w sieci.
Ale to nie ten komediodramat, mimo walorów rozrywkowych, jest najważniejszym przekazem z Sochaczewa, tylko słowa, które Kaczyński skierował do swoich ludzi. Bo to one wyznaczą drogę, którą PiS pójdzie do wyborów.
Gdy na mitingach politycznych brakuje entuzjazmu, należy publiczność postraszyć, by zaniepokojona o swoją przyszłość sama schroniła się pod opiekuńcze skrzydła partii. Rzeczywistością straszyć jest jednak trudno, bo to przecież PiS rządzi, więc jest za nią odpowiedzialny. Zostaje to, co zwykle: opozycja, Unia, a szczególnie Niemcy.
Czytaj więcej
- Możemy liczyć na NATO, ale wtedy, jak się sami będziemy mocno zbroić - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na spotkaniu z mieszkańcami Sochaczewa wicepremier przekonywał, że wojna Rosji z Ukrainą nie może skończyć się klęską Kijowa, a Polska musi być silna militarnie. - Nie chcemy wojny, chcemy odstraszać. Chcemy pokazać Rosjanom, że nie mają czego tutaj szukać - mówił.
– Opozycja ma potężne media, ma przewagę w mediach. Opozycja ma władzę w bardzo wielu samorządach. Bardzo poważna część samorządowców, także w wielkich miastach, a także w województwach, jest w ich ręku – mówił Kaczyński w Sochaczewie.