Witold Waszczykowski: Szczytu UE w Warszawie nie będzie. A co ze szczytem UE-USA i UE-USA-Ukraina?

Z wielu powodów Polska jest predysponowana do zainicjowania i przeprowadzenia takich spotkań. Należymy do nielicznej grupy państw europejskich, które realizują zobowiązania wobec NATO. Skutecznie chronimy granice wschodniej flanki NATO i Unii. Konsekwentnie zabiegamy o wzmacnianie więzi transatlantyckich.

Publikacja: 15.01.2025 04:37

Flagi przed Kwaterą Główną NATO w Brukseli

Flagi przed Kwaterą Główną NATO w Brukseli

Foto: Adobe Stock

Jacek Czaputowicz, były minister spraw zagranicznych w rządzie Zjednoczonej Prawicy, od kilku lat wytrwale tropi i piętnuje rzekome błędy polityczne Prawa i Sprawiedliwości. Jak dotąd udowodnił jedynie, że był rzeczywiście eksperymentem na swoim stanowisku. Ostatnio starał dowodzić, iż rezygnacja polskiego premiera z organizacji szczytu Rady Europejskiej w Polsce podczas naszej unijnej prezydencji to… zasługa PiS i przyjętej za jego rządów ustawy kompetencyjnej. Według Czaputowicza Donald Tusk i Unia podjęli właściwą decyzję o przeniesieniu spotkania do Brukseli, gdyż nie można było pozwolić, aby Radzie Europejskiej przewodniczył polski prezydent, który nie jest przedstawicielem naszego kraju w tejże instytucji.

Tusk zapewne też pamięta swoje nieudane próby z wyeliminowaniem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego ze spotkań Rady. Zarówno argumenty polityczno-prawne, jak i doświadczenia z historii, wydają się uzasadniać decyzję premiera Tuska.

Plany dotyczyły zorganizowania szczytu UE-USA i/lub szczytu UE-USA-Ukraina

Szkopuł jednak w tym, iż od dawna, a na pewno od rosyjskiej agresji na Ukrainę, planowano uczynić problem bezpieczeństwa głównym tematem naszej prezydencji. Wiadomo zaś, iż Unia Europejska nie posiada kompetencji i zdolności do gwarantowania bezpieczeństwa państwom członkowskim. Strzeże go NATO z wydatnym udziałem Stanów Zjednoczonych. Tę prostą prawdę potwierdziły ostatnio Finlandia i Szwecja. Państwa te należą do Unii od połowy lat 90., ale w obliczu rosyjskiego zagrożenia wolały się schować pod parasol sojuszu północnoatlantyckiego. Planując polską prezydencję, nikt nie zakładał zwoływania szczytu Rady na temat bezpieczeństwa zewnętrznego. Plany dotyczyły zorganizowania szczytu UE-USA i/lub szczytu UE-USA-Ukraina. W spotkaniach w takiej formule ustawa kompetencyjna mogłaby zostać pominięta.

Czytaj więcej

Jacek Czaputowicz: Szczyt Unii Europejskiej nie odbędzie się w Polsce z winy PiS

Zadziwia przypominanie ustawy kompetencyjnej w dobie luźnego podchodzenia do praworządności przez „demokrację walczącą”, która „na oko” stosuje polskie prawo. W obecnej też sytuacji międzynarodowej kompetencyjność powinna być stosowana elastycznie. Może nie jest to jeszcze czas na rząd jedności narodowej, ale na pewno czas na współpracę rządu z prezydentem.

Dlaczego prezydent Andrzej Duda powinien być na unijnym szczycie

Są co najmniej trzy powody, aby polski prezydent był uwzględniony w międzynarodowych spotkaniach na wysokim szczeblu poświęconych bezpieczeństwu Polski i Europy. Po pierwsze, nasza konstytucja przyznaje prezydentowi istotną rolę w kształtowaniu bezpieczeństwa. Po drugie, w relacjach z USA, z NATO i z Ukrainą prezydent Duda odgrywa ważną i pozytywną rolę. Po trzecie, obecny polski premier i minister spraw zagranicznych nie mają dobrej historii relacji i z USA, i z Ukrainą. Szczególnie ich niedawne wypowiedzi na temat Donalda Trumpa powinny skłaniać ich do schowania się za plecami polskiego prezydenta.

Warszawski szczyt UE-USA mógłby przyczynić się do rozwiania obaw o amerykańskie zobowiązania wobec Europy. Wymagałoby to oczywiście potwierdzenia europejskich zobowiązań wobec NATO, które nie zostały zrealizowane od szczytu w Walii w 2014 roku. Spotkanie UE-USA  musiałoby odnieść się do imperializmu rosyjskiego, agresji na Ukrainę, sankcji, relacji Unia-NATO i być może wspólnego stanowiska wobec Chin. Mógłby to być szczyt poświęcony odnowie relacji i zobowiązań transatlantyckich, gdyż mamy nowe składy instytucji europejskich, nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych i wkrótce nowy rząd w Niemczech.

Jeśli rząd poważnie myślałby o wykorzystaniu prezydencji unijnej do podniesienia bezpieczeństwa kraju, to kruczki prawne jak ustawa kompetencyjna nie byłyby przeszkodą do podejmowania ważnych inicjatyw

Z podobnych powodów i na podobne tematy można sobie wyobrazić Warszawski szczyt UE-USA-Ukraina. Na takim spotkaniu można byłoby zarysować wspólny plan zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz miejsce obu państw w przyszłej architekturze bezpieczeństwa europejskiego.

I kolejna propozycja to szczyt w Warszawie na temat Inicjatywy Trójmorza, który mógłby ponownie, jak w 2017 roku, odbyć się z udziałem Stanów Zjednoczonych. Ta inicjatywa dotyczy połączeń gazowych i szlaków transportowych, jest zatem atrakcyjna dla Ukrainy i Mołdawii jako droga pośrednia do dalszego integrowania się z Unią Europejską.

Czy na pewno rząd Donalda Tuska poważnie myśli o wykorzystaniu prezydencji unijnej do podniesienia bezpieczeństwa kraju?

Z wielu powodów Polska jest predysponowana do zainicjowania i przeprowadzenia takich spotkań. Należymy do nielicznej grupy państw europejskich, które realizują zobowiązania wobec NATO. Skutecznie chronimy granice wschodniej flanki NATO i Unii. Konsekwentnie zabiegamy o wzmacnianie więzi transatlantyckich. Jesteśmy kluczowym państwem wspierającym obronę Ukrainy przed rosyjską agresją. Mamy też swoje interesy bezpieczeństwa, które wymagają wysokiej aktywności na arenie międzynarodowej. Słusznie zatem priorytetem naszej prezydencji unijnej ma być bezpieczeństwo. Jednak Polsce nie zapewni bezpieczeństwa zwykłe usprawnianie istniejących mechanizmów Unii Europejskiej, która według raportu Draghiego wymaga istotnych reform. A zatem to byłby kolejny pretekst do zorganizowania warszawskiego szczytu UE również w szerszym formacie transatlantyckim.

Podsumowując, jeśli rząd poważnie myślałby o wykorzystaniu prezydencji unijnej do podniesienia bezpieczeństwa kraju, to kruczki prawne jak ustawa kompetencyjna nie byłyby przeszkodą do podejmowania ważnych inicjatyw wskazanych wyżej. Udział w nich prezydenta można byłoby zapewnić, stosując odpowiednio protokół dyplomatyczny. To są kwestie natury technicznej i dobrej woli politycznej. Chyba że racje mają liczni komentatorzy w kraju i za granicą, którzy podejrzewają, że prezydencja unijna ma jedynie służyć kampanii wyborczej rządowego kandydata.

Autor

Witold Waszczykowski

Polityk PiS, historyk i dyplomata. W latach 2015–2018 był ministrem spraw zagranicznych

Jacek Czaputowicz, były minister spraw zagranicznych w rządzie Zjednoczonej Prawicy, od kilku lat wytrwale tropi i piętnuje rzekome błędy polityczne Prawa i Sprawiedliwości. Jak dotąd udowodnił jedynie, że był rzeczywiście eksperymentem na swoim stanowisku. Ostatnio starał dowodzić, iż rezygnacja polskiego premiera z organizacji szczytu Rady Europejskiej w Polsce podczas naszej unijnej prezydencji to… zasługa PiS i przyjętej za jego rządów ustawy kompetencyjnej. Według Czaputowicza Donald Tusk i Unia podjęli właściwą decyzję o przeniesieniu spotkania do Brukseli, gdyż nie można było pozwolić, aby Radzie Europejskiej przewodniczył polski prezydent, który nie jest przedstawicielem naszego kraju w tejże instytucji.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Poważne konsekwencje udzielenia gwarancji bezpieczeństwa premierowi Izraela
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: W wyborach prezydenckich ni czarnych koni, ni czarnego łabędzia
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Polska polityka to kabaret
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Populizm pokonał Macrona
Opinie polityczno - społeczne
Marek Budzisz: Potrzebujemy „pokoju Bożego” między PO i PiS, bo ważą się losy Polski