Łatwo oceniać sytuację na Bliskim Wschodzie przez pryzmat polityki poprzedniej administracji Stanów Zjednoczonych, która swą polityczną grą zepchnęła świat na krawędź przepaści. Tymczasem trzeba powołać nowe zasady regulujące stosunki międzynarodowe, które będą gwarantowały bezpieczeństwo i stabilność.
Świat stoi przed wyzwaniami, którym nie będzie w stanie sprostać samotnie żaden kraj, a poradzić może sobie tylko spójna społeczność międzynarodowa. To jest właśnie sposób na przywrócenie naszego stylu życia, któremu zagroziła polityka „twórczego chaosu". Nie chodzi tylko o doświadczenia Bliskiego Wschodu, ale całego świata. Człowieczeństwo jest ostatnim ratunkiem.
Wóz przed koniem
Po latach konfliktu zbrojnego Palestyńczycy weszli na ścieżkę pokojowych negocjacji, szukając rozwiązania w oparciu o wzajemne uznanie i rozwiązanie dwupaństwowe w granicach z 4 czerwca 1967 r., z Jerozolimą jako stolicą palestyńskiego państwa, i zapewnienie palestyńskim uchodźcom prawa powrotu do ojczyzny.
Ciągłe zwlekanie przez Izrael, negocjacje nieprzynoszące rezultatów i przedłużające obecną sytuację – to wszystko wymagało jednoznacznego stanowiska Palestyny. Stanowisko to nie mogło być inne niż odrzucające politykę Izraela oraz tę dyktowaną przez USA. Na różne sposoby próbowano narzucić rozwiązanie – tzw. plan stulecia, który nie oferował Palestyńczykom akceptowalnych rozwiązań i był receptą na utrwalenie konfliktu.
Podczas warsztatów w Manamie w 2019 r. zdemaskowano fałszywe obietnice Trumpa, o których niektórzy błędnie myśleli, że mogą stanowić fundament pod przyszłe rozwiązania. Administracja amerykańska chciała narzucić swój plan nazywany „Porozumieniem Abrahama", omijający warunki sprawiedliwego pokoju wyznaczone przez kraje arabskie.