Należy ona do nieuchwytnego świata Platońskich idei, jak dobro, piękno, miłość i parę innych równie wzniosłych pojęć. O jednym z nich najrealniej wyraził się kiedyś nieoceniony Lech Wałęsa, powiadając: „prawda jest jak dupa – każdy siedzi na własnej”.
Nie inaczej z demokracją. Dążymy do niej od czasów ateńskich, aż po dzisiejsze, gdzie byle watażka mianuje się demokratą. Mamy więc obfitość odmian tego ustroju: od zapomnianej już „demokracji ludowej”, poprzez „demokrację suwerenną” niejakiego Putina (zapomniał, że tak samo nazwał swój zamordyzm szczęśliwie obalony indonezyjski dyktator), przez „demokrację narodową”, aż po „demokrację chrześcijańską” wdrażaną u naszego węgierskiego sprzymierzeńca.
Czy jest w dzisiejszym świecie kraj w pełni demokratyczny? Wielki Platon demokracji nie cierpiał, bo ateńska w praworządnym głosowaniu skazała na śmierć jego mistrza Sokratesa. Zalecał powierzenie rządów niewybieralnym mędrcom, którzy najlepiej wiedzą, co dla narodu dobre. Platońskie wskazanie zostało zastosowane w Moskwie przez bolszewików, gdzie władzę powierzono niewybieralnej kaście partyjnych biurokratów, co wkrótce poszerzono na kraje satelickie, ze skutkiem dobrze znanym.
Czytaj więcej
Ocena efektów wtorkowej rozmowy przywódców USA i Rosji ulega gwałtownym zmianom. Od początkowego entuzjazmu po przygnębienie. Powoli odbijamy się od dna. Ale Putin wciąż może być zadowolony.
Więc cóż to jest demokracja? „A cóż jest prawda?” – jak dwa tysiące lat temu pytał Piłat, ubiczowanego przedtem podsądnego imieniem Jezus. Na nieuchwytne idee, którymi zajmowania się nie zalecał Platon, a po nim inni filozofowie, jest tylko jeden sposób: gadanina. Tak jak tenże Biden, który obiecał Putinowi dalsze rozmowy o przynależności Ukrainy do struktur zachodnich, co już nasi krewcy politycy i publicyści okrzyknęli zdradą. A tymczasem każdy, kto miał do czynienia z dyplomacją, wie, że nawet najboleśniejszą decyzję można rozpuścić w gadaninie jak truciznę w wodzie. Nie wiedzą tylko rozmnożeni w MSZ panowie, których niezapomniany Władysław Bartoszewski nazwał „dyplomatołkami”.