Nowo zaprzysiężony prezydent USA w pierwszej kadencji zrobił wiele dla Polski, a i teraz może okazać się dla nas lepszym partnerem i gwarantem bezpieczeństwa, niż się spodziewamy. Utrzymanie dobrych relacji Polski z USA jest w naszym żywotnym interesie.
Joe Biden w czasie swojej czteroletniej prezydentury wielokrotnie podkreślał, że broni demokracji – zarówno tej światowej, przed zakusami dyktatorów pokroju Władimira Putina, jak i tej w USA, przed zagrożeniem, jakie w jego ocenie stanowi dla niej Donald Trump. Na koniec jednak postanowił zadać demokracji liberalnej silny cios w splot słoneczny.
Pojawiają się opinie, że wraz z rozpoczynającą się w poniedziałek 20 stycznia prezydenturą Donalda Trumpa oficjalnie wchodzimy w nową epokę polityczną i gospodarczą w USA oraz na całym świecie.
Polska znalazła się w grupie państw o ograniczonym dostępie do chipów, a restrykcje z drobnymi wyjątkami dziwnym trafem przebiegają w Europie zgodnie z liniami dawnego zimnowojennego podziału. To pokazuje stawkę rozwoju, o jaką dzisiaj gra Polska, balansując na granicy pomiędzy państwami pierwszej i drugiej kategorii.
Pierwszy krok porozumienia Izraela z Hamasem zrobiony, trzy zakładniczki wróciły do kraju. Każdy następny będzie sukcesem. Wojna może powrócić do Strefy Gazy.
Administracja prezydenta Joe Bidena na kilka dni przed opuszczeniem urzędu zablokowała następcom możliwość złagodzenie kluczowych sankcji wobec Rosji. W tym celu posłużyła się ustawą z 2017 r.
Mediatorzy przedstawili Izraelowi i Hamasowi projekt porozumienia kończącego wojnę w Strefie Gazy - podaje Reuters powołując się na źródło zbliżone do negocjacji.
Ogłoszone w piątek antyrosyjskie sankcje Joe Bidena już wymuszają zmniejszenia dostaw rosyjskiej ropy do Chin i Indii. Nie będzie to tania zmiana dla wspierających agresję Putina państw. Muszą kupować ropę z Bliskiego Wschodu i Afryki.