Polityczna zbrodnia doskonała

Czy warto żałować Dutkiewicza? Nie, bo jego przygoda z wielką polityką to ciąg niekonsekwencji. Jednocześnie niepokoi determinacja polityków PO w niszczeniu potencjalnego rywala Donalda Tuska – pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 15.06.2009 20:31

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/06/15/polityczna-zbrodnia-doskonala/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Rezygnacja Rafała Dutkiewicza ze startu w wyborach na prezydenta RP i porzucenie roli lidera ruchu Polska XXI nie przykuły specjalnej uwagi mediów. Komentatorzy, którzy na wszystkie strony wałkowali spotkanie Zbigniewa Ziobry z Ludwikiem Dornem, w kapitulacji prezydenta Wrocławia nie zauważyli niczego istotnego.

Ale decyzja Dutkiewicza to coś więcej niż ciekawostka kadrowa. Jeśli Dutkiewicz “pękł” i zdobył się na solenne zapewnienie, że nie wysunie politycznego nosa z Wrocławia, to jest to triumf Grzegorza Schetyny, rozstrzygnięcie wojny, jaką przed dwoma laty prezydentowi Wrocławia wydała Platforma Obywatelska.

[srodtytul]Nie zaznasz spokoju[/srodtytul]

W latach 90. Dutkiewicz przyzwyczaił się do opinii cudownego dziecka wrocławskiej transformacji. Przyjął rolę polityka, który uwielbia deklarować cel modernizacji swojego miasta i który co prawda kokietuje prawicową wrażliwością, ale nie zamierza się chronić pod żadnymi partyjnymi sztandarami.

Jego pierwszy wielki sukces – zdobycie prezydentury Wrocławia w 2002 roku – wynikał ze zbliżania się do siebie obozów PO oraz Prawa i Sprawiedliwości. Układny, zawsze dbający, by z nikim nie wchodzić w otwarty konflikt, Dutkiewicz wydawał się personifikacją ówczesnej

PO – PiS-owej atmosfery. Ale już wybory w 2005 roku i ostre podziały między PO i PiS oznaczały dla niego koniec pomyślnych wiatrów.

Dutkiewicz dalej próbował na wrocławskim podwórku zachowywać rolę arbitra. Nie spodobało się to jednak faktycznemu numerowi 2 Platformy Grzegorzowi Schetynie, tradycyjnie aspirującemu do roli rozgrywającego w stolicy Dolnego Śląska. Prezydent Wrocławia naiwnie zakładał, że nawet drażniąc platformersów będzie przez nich tolerowany, bo nowy rząd Donalda Tuska będzie zmuszony do popierania międzynarodowych aspiracji Wrocławia w imię polskiej racji stanu.

O tym, że rząd wcale nie musi tak uważać, Dutkiewicz przekonał się nader szybko. Gdy w listopadzie 2007 roku ważyła się kwestia wyboru Wrocławia jako miejsca światowej wystawy Expo 2012, premier Donald Tusk uchylił się od wyjazdu do Paryża, by lobbować na rzecz dolnośląskiej metropolii. Owszem, wysłano tam Bogdana Borusewicza, ale przecież nikt rozsądny nie wiązał z marszałkiem Senatu nadziei na jakiś dyplomatyczny przełom.

Potem Dutkiewicz zderzył się z przegraną Wrocławia w wyścigu o lokalizację tzw. europejskiego węzła wiedzy. I w tym wypadku można było odnieść wrażenie, że nasza dyplomacja nie przyłożyła się specjalnie do lansowania stolicy Dolnego Śląska. Ale bolesnych kuksańców było więcej – niedawny kolega z wrocławskiego samorządu, a obecnie minister kultury Bogdan Zdrojewski odmówił na przykład przyznania europejskich dotacji dla ukochanego projektu Dutkiewicza – Muzeum Ziem Zachodnich.

[srodtytul]Zwycięstwo Schetyny[/srodtytul]

Dutkiewicz wtedy jeszcze nie skapitulował. Uznał, że ruch Polska XXI może rzucić wyzwanie partiom Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, zwłaszcza że jako lider przyciągał do siebie spragnionych nowości dziennikarzy.

Ale ci szybko tracili zapał, wysłuchując obłych, niewiele wnoszących do dyskusji, zdań. Jego poza człowieka, który nie chce angażować się w polityczne wojenki, a całą swoją energię skupia na wyzwaniach cywilizacyjnych, była może efektowna, ale na dłuższą metę – nużąca.

Nie zmieniało to jednak postawy PO. Demonstracją narastającej wrogości wobec Dutkiewicza stał się w styczniu 2009 r. bojkot balu charytatywnego w Hali Ludowej, któremu tradycyjnie patronował prezydent Wrocławia.

W sytuacji jawnego już konfliktu, przyciskany do muru pytaniami o rywalizację z PO, Dutkiewicz mówił: “Doświadczam rzeczywiście pewnego konfliktu z Platformą Obywatelską, natomiast mam nadzieję, że konflikt ten nie ma charakteru personalnego”. Skrupułów nie miał za to Schetyna, który mówił z rozbrajającą szczerością: “Odradzałbym mu (Dutkiewiczowi – red.) angażowanie się w politykę. (...) Prezydent jest od pracy na rzecz mieszkańców miasta, a nie tworzenia portali internetowych czy politycznych stowarzyszeń”.

Dziś Schetyna może uznać się za zwycięzcę. Dutkiewicz uległ radom “silnego człowieka Platformy”.

[srodtytul]Mało śladów[/srodtytul]

Czy warto żałować Dutkiewicza? Nie, bo jego przygoda z wielką polityką to ciąg niekonsekwencji. Raz ogłaszał z emfazą wejście do ruchu Polska XXI, który miał “zmieść obecną klasę polityczną” z powierzchni ziemi, a innym razem wracał do roli samorządowca, który chce tylko modernizować swoją małą ojczyznę. Kopany boleśnie po kostkach przez platformersów bał się wypowiedzieć na głos oczywistą dla wszystkich prawdę, że Platforma chce go zniszczyć.

Pozwalał swoim kolegom z Polski XXI snuć marzenia, że zrobią z niego gwiazdę wyborów prezydenckich 2010 roku, ale zwlekał z jasną deklaracją, czy naprawdę chce walczyć o prezydenturę kraju. Jeszcze kilka miesięcy temu miał przekonać Jarosława Sellina i Kazimierza Ujazdowskiego, by nie wystawiali kandydatów do europarlamentu, bo może to zaszkodzić jego planom prezydenckim. Chciał zjeść ciastko i mieć ciastko – utrzymać prezydenturę Wrocławia i rzucić wyzwanie Tuskowi.

Ale czy refleksja o braku charakteru Dutkiewicza i jego politycznej naiwności wyczerpuje temat? Jeśli w tej sprawie coś mnie niepokoi, to determinacja PO w wykorzystywaniu polityki rządowej do niszczenia potencjalnego rywala Donalda Tuska. Niepokoi również to, że dla samorządowców PO posłuszeństwo wobec partii jest ważniejsze od lokalnego patriotyzmu. Większość dziennikarzy też nie kłopotała Grzegorza Schetyny ani Donalda Tuska pytaniami o to, czy niepowodzenia Wrocławia nie są aby efektem działania z premedytacją. Ta lekcja może nauczyć Platformę jeszcze większej brutalności i bezwzględności.

Publicysta “Dziennika” Piotr Zaremba napisał kiedyś, że osoby, które zawadzają Donaldowi Tuskowi, nigdy nie są zwalczane wprost. Po prostu ulegają rozmaitym przypadkom losowym. Ot, coś w rodzaju politycznej zbrodni doskonałej. Mało śladów, mało konkretnych faktów.

Dutkiewicz stulił uszy po sobie i wystawił kolegów z Polski XXI do wiatru. Czy wierzy, że PO zostawi go w spokoju i pozwoli zostać po raz trzeci prezydentem Wrocławia? Może tak się stać, ale równie prawdopodobne jest to, że PO z pamiętliwą mściwością zaproponuje własnego kandydata i wyśle Dutkiewicza na zieloną trawkę. Ciekawe, czy wtedy ktoś jeszcze będzie pamiętał o dzisiejszej ofierze Grzegorza Schetyny?

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/06/15/polityczna-zbrodnia-doskonala/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Rezygnacja Rafała Dutkiewicza ze startu w wyborach na prezydenta RP i porzucenie roli lidera ruchu Polska XXI nie przykuły specjalnej uwagi mediów. Komentatorzy, którzy na wszystkie strony wałkowali spotkanie Zbigniewa Ziobry z Ludwikiem Dornem, w kapitulacji prezydenta Wrocławia nie zauważyli niczego istotnego.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Jak uwolnić Andrzeja Poczobuta? Musimy zacząć działać
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa Ukraina–USA, czyli jak nie stracić własnego kraju