To sprawa paląca, pukająca do naszych drzwi. Zmiany klimatyczne to nie są puste słowa, wyimaginowane zagrożenie czy wynik spisku mającego na celu podważenie fundamentów naszych gospodarek. To już rzeczywistość, która w bliskiej przyszłości prawdopodobnie będzie miała negatywny wpływ na nasze życie i na życie naszych dzieci.
Konsekwencje ?dla środowiska
Najnowsze raporty ekspertów z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) mówią jasno: jeżeli globalne emisje gazów cieplarnianych będą rosnąć w dotychczasowym tempie (2,2 proc. rocznie w dekadzie 2000–2010), w porównaniu ze wzrostem o 0,6 proc. w dekadzie poprzedniej, to do końca wieku średnia temperatura globalna powierzchni ziemi wzrośnie o 3,7 do 4,8 stopnia ponad poziom notowany przed epoką przemysłową. To o wiele więcej, niż wynosi próg wzrostu ocieplenia o 2 stopnie Celsjusza, jaki postawiła przed sobą społeczność międzynarodowa.
Taki poziom ocieplenia miałby znaczące konsekwencje dla środowiska naturalnego: susze, fale upałów, powodzie, zniszczenie ekosystemów, utrata biodywersyfikacji – zwłaszcza w oceanach. Konsekwencje te byłyby równie szkodliwe dla naszych gospodarek. Zgodnie z najnowszymi badaniami, na które powołują się autorzy tego raportu, ocieplenie o 2,3 stopnia Celsjusza spowodowałoby spadek światowego PKB o 1,8 proc., a ocieplenie o 4,9 stopnia Celsjusza – o 4,6 proc. Kto szczerze wierzy, że skutki globalnego ocieplenia dotkną tylko paru wysp na Pacyfiku? Nikt z nas, żaden kraj niezależnie od położenia geograficznego, w Europie czy gdzie indziej, się przed nimi nie uchroni.
Społeczność międzynarodowa już się zajmuje tym problemem, ale podejmowane działania są wciąż niewystarczające i niekonsekwentne. ?O ile w dekadzie 2000–2010 emisje dwutlenku węgla nieco zmalały w krajach OECD, o tyle w tym czasie w Azji rosły w tempie 5,4 proc. rocznie. Unia Europejska odgrywa w tym względzie rolę pionierską – w ramach drugiego zobowiązania z protokołu z Kioto (2013–2020) zobligowaław się wraz z ośmioma innymi krajami do zmniejszenia do 2020 roku swoich emisji o 20 proc. w stosunku do poziomu z roku 1990. To może okazać się niewystarczające, aby odwrócić ten trend, ale od Europy – w której najintensywniej przebiegała rewolucja przemysłowa – oczekuje się podjęcia odważnych działań mających na celu walkę ze zmianami klimatu. Ta rola jest czasem krytykowana: dlaczego Europa ma być przykładem do naśladowania dla całego świata, jeżeli jest odpowiedzialna za „tylko" 11 proc. globalnych emisji CO2? Czy przypadkiem nie strzelamy sobie w stopę i nie stawiamy siebie w niekorzystnej pozycji na tle globalnej konkurencji gospodarczej?
Naszym zdaniem problemy te wymagają absolutnie zdeterminowanej wspólnej reakcji: Europa powinna nadal odgrywać proaktywną rolę w okresie poprzedzającym konferencję klimatyczną w Paryżu zaplanowaną na koniec 2015 roku. Realizowana od kilku lat polityka transformacji w energetyce już pokazała potencjał generujący wzrost, innowacje i nowe miejsca pracy.