Zbadaj punkt G z doktor Sadowską - felieton Agnieszki Niewińskiej

Zofia Sadowska? Lekarka? Postać historyczna? Nawet po dłuższym zastanowieniu i przebiegnięciu w pamięci najdawniejszych wspomnień z lekcji historii nie mogłam sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek słyszała cokolwiek na temat dr Zofii Sadowskiej.

Publikacja: 25.10.2014 02:03

Agnieszka Niewińska

Agnieszka Niewińska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Do czasu, kiedy w okolicach ostatniego Dnia Kobiet, trochę przypadkiem, zjawiłam się w warszawskim Domu Spotkań z Historią. Akurat trwała prelekcja. Prowadząca ze szczegółami i zapałem przedstawiła losy przedwojennej lekarki, emancypantki i, jak szybko zdradziła, międzywojennej skandalistki.

Urodzona w 1887 r., wybitna uczennica gimnazjum na Lesznie, z talentem do przedmiotów ścisłych, uczestniczka tajnych kompletów, Uniwersytetu Latającego, jedna z niewielu kobiet, które w jej czasach studiowały medycynę. Na studia wyjechała do Sankt Petersburga, skończyła je z wyróżnieniem, została internistką, ponoć bardzo dobrą. W 1918 r. wróciła do Polski, pracowała na Uniwersytecie Warszawskim, prowadziła prywatną praktykę. Jednak prelegentka wskazała, że takich emancypantek konsekwentnie idących po obranej zawodowej ścieżce było więcej.

Dr Sadowską wyróżniały pozamedyczne zainteresowania – własne auto, w którym startowała w wyścigach, i kobiety. Jak wyjaśniła prelegentka, uwodziła inne panie publicznie. Nosiła się zresztą po męsku. Żadne suknie czy fantazyjne bluzki. Koszula bez ozdób, krawatka, marynarka. W końcu nawet krótko obcięła włosy.

Publiczne uwodzenie nie wyszło na dobre dr Sadowskiej. Nieżyczliwi lekarce podrzucili sensacyjnej prasie kilka donosów na temat jej prowadzenia się. Dla „czerwoniaków" była to świetna pożywka. – Co dokładnie było w tych denuncjacjach? Otóż to, że Zofia Sadowska, słynna internistka, w swoim gabinecie przy Mazowieckiej 7 uwodzi pacjentki, i to także te nieletnie, organizuje lesbijski dom schadzek, lesbijskie orgie z elementami sadystycznymi. I jeszcze to, że aby skłonić kobiety do powolności, karmi je narkotykami – wyliczała prelegentka. Huczała cała Warszawa, cała Polska, ba, doniesienia o Sadowskiej podobno przekroczyły nawet granice naszego kraju.

Pani doktor próbowała blokować publikacje, w 1924 roku wytoczyła prasie proces. Jak się okazało, zabieg był przeciwskuteczny, bo w gazetach pojawiło się za jego sprawą jeszcze więcej publikacji. Prelegentka wyliczyła, że lekarkę zgryźliwie nazywano „Sad-dulską" czy „dr Wsadowską". Nikogo  nie skazano, sama dr Sadowska musiała się tłumaczyć przed sądem izby lekarskiej. Jak ustaliła prelegentka, najprawdopodobniej czasowo odebrano jej prawo wykonywania zawodu, a jej praktyka lekarska podupadła. W związku ze skandalem nie było już tak wielu chętnych, by iść po diagnozę do dr Sadowskiej. Zmarła w 1960 r., pochowali ją znajomi, bo z rodziną nie utrzymywała bliższych kontaktów.

Pewnie pamięć o dr Sadowskiej przetrwałaby wśród potomków bliskich jej osób, sąsiadów mieszkających w tej samej kamienicy, badaczy prasy międzywojennej. Do jej lansowania wzięła się jednak Agnieszka Weseli, feministka, działaczka LGBT, propagatorka poliamorii. Wykonała detektywistyczną pracę w poszukiwaniu wszelkich wzmianek o Sadowskiej, dokumentów, tekstów prasowych. Swoją wiedzą dzieli się na takich spotkaniach jak to w Domu Spotkań z Historią, w internecie, przygotowuje także publikację na ten temat. Dr Sadowską uczyniła patronką imprez organizowanych dorocznie w ramach wydarzeń towarzyszących warszawskiej Manifie. „Sadowska robi to z Manifą" – to hasło promujące imprezę z 2012 r.

Nie jest to zwykła klubowa potańcówka, spotkaniu towarzyszy repertuar artystyczny. Między innymi performance zatytułowany „Zabawa w doktorkę: zbadaj punkt G z dr Sadowską". Na razie postać lekarki eksploatowana jest na lewicowych portalach w alternatywnych projektach historycznych przedstawiających życiorysy osób kochających inaczej. Na razie. Czy znajdzie się w podręcznikach historii? Być może. Czy warto, żeby się w nich znalazła? Pani Weseli do tego mnie nie przekonała, bo głównie nagłaśnia rzekomy homoseksualizm dr Sadowskiej, a to nie jest kryterium, które powinno decydować o tym, czy ktoś przechodzi do historii.

Z pewnością historycy, publicyści, zapaleńcy powinni wzbogacać historię, odkrywać nowe postacie, opisywać losy osób, które czymś się społeczeństwu zasłużyły, czegoś dokonały. Chętnie poczytam o znaczących, a zapomnianych kobietach: o Józefie Kantor, o Wandzie Kamienieckiej-Grycko.

Tymczasem pani Weseli i jej środowisko chętniej zaglądają pod kołdrę, w dodatku tych, którzy już dawno nie żyją. Jeśli zobaczą tam cokolwiek, co wskazywałoby na homorelację, z tym większym zapałem popularyzują taką postać. By w głowach został nam przede wszystkim czyjś rzekomy homoseksualizm, dokonują różnych zabiegów. Choćby okraszają jakąś placówkę czy inicjatywę imieniem rzekomo homoseksualnej pary. Tak stało się z Marią Konopnicką. Podyplomowe Gender Studies w IBL PAN noszą imię Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki, które środowisko LGBT uważa za lesbijską parę. I za nic ma dementi rodziny pisarki.

Czas na dr Sadowską! Byśmy ją zapamiętali, można ochrzcić jej imieniem jakąś akademię medyczną albo poradnię seksuologiczną czy choćby warsztaty z masturbacji. A że dr Sadowska była internistą, a nie ginekologiem? Mniejsza z tym.

Autorka jest dziennikarką, niedawno opublikowała książkę „Raport o gender w Polsce"

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa