Do czasu, kiedy w okolicach ostatniego Dnia Kobiet, trochę przypadkiem, zjawiłam się w warszawskim Domu Spotkań z Historią. Akurat trwała prelekcja. Prowadząca ze szczegółami i zapałem przedstawiła losy przedwojennej lekarki, emancypantki i, jak szybko zdradziła, międzywojennej skandalistki.
Urodzona w 1887 r., wybitna uczennica gimnazjum na Lesznie, z talentem do przedmiotów ścisłych, uczestniczka tajnych kompletów, Uniwersytetu Latającego, jedna z niewielu kobiet, które w jej czasach studiowały medycynę. Na studia wyjechała do Sankt Petersburga, skończyła je z wyróżnieniem, została internistką, ponoć bardzo dobrą. W 1918 r. wróciła do Polski, pracowała na Uniwersytecie Warszawskim, prowadziła prywatną praktykę. Jednak prelegentka wskazała, że takich emancypantek konsekwentnie idących po obranej zawodowej ścieżce było więcej.
Dr Sadowską wyróżniały pozamedyczne zainteresowania – własne auto, w którym startowała w wyścigach, i kobiety. Jak wyjaśniła prelegentka, uwodziła inne panie publicznie. Nosiła się zresztą po męsku. Żadne suknie czy fantazyjne bluzki. Koszula bez ozdób, krawatka, marynarka. W końcu nawet krótko obcięła włosy.
Publiczne uwodzenie nie wyszło na dobre dr Sadowskiej. Nieżyczliwi lekarce podrzucili sensacyjnej prasie kilka donosów na temat jej prowadzenia się. Dla „czerwoniaków" była to świetna pożywka. – Co dokładnie było w tych denuncjacjach? Otóż to, że Zofia Sadowska, słynna internistka, w swoim gabinecie przy Mazowieckiej 7 uwodzi pacjentki, i to także te nieletnie, organizuje lesbijski dom schadzek, lesbijskie orgie z elementami sadystycznymi. I jeszcze to, że aby skłonić kobiety do powolności, karmi je narkotykami – wyliczała prelegentka. Huczała cała Warszawa, cała Polska, ba, doniesienia o Sadowskiej podobno przekroczyły nawet granice naszego kraju.
Pani doktor próbowała blokować publikacje, w 1924 roku wytoczyła prasie proces. Jak się okazało, zabieg był przeciwskuteczny, bo w gazetach pojawiło się za jego sprawą jeszcze więcej publikacji. Prelegentka wyliczyła, że lekarkę zgryźliwie nazywano „Sad-dulską" czy „dr Wsadowską". Nikogo nie skazano, sama dr Sadowska musiała się tłumaczyć przed sądem izby lekarskiej. Jak ustaliła prelegentka, najprawdopodobniej czasowo odebrano jej prawo wykonywania zawodu, a jej praktyka lekarska podupadła. W związku ze skandalem nie było już tak wielu chętnych, by iść po diagnozę do dr Sadowskiej. Zmarła w 1960 r., pochowali ją znajomi, bo z rodziną nie utrzymywała bliższych kontaktów.