Zrobiło się głośno o sukcesie PGNiG, który dzięki wszczęciu jeszcze w listopadzie 2014 r. sporu z Gazpromem odzyskał nadpłacone ponad 1,6 mld dol. Co więcej, także na bieżąco płaci znacznie mniej za kontynuowane dostawy gazu.
Drogę przetarł nam Naftogaz. Ponad dwa lata temu ukraińska firma także uzyskała w podobnej sytuacji wyrok szwedzkiego arbitrażu na kwotę prawie trzy razy wyższą. Najlepsze to potwierdzenie, że oba sąsiadujące ze sobą narody mają jeśli nie tożsame, to podobne interesy.
Niestety, często nie traktowaliśmy Ukraińców fair, poniżając ich, zwłaszcza w ostatnich latach na przejściach granicznych, oraz zmuszając tych z nich, którzy u nas pracują, do przedłużania co kilka miesięcy zezwoleń. Prawo pobytu i pracy w Polsce powinno się im należeć z automatu. A gdyby zechcieli, powinni mieć ułatwienia w otrzymaniu polskiego paszportu.
Stoimy przed historyczną szansą dla polskiej gospodarki na poszerzenie wpływów. Ukraina potrzebuje Polski, bo koronawirus poniewiera tamtejszą gospodarkę. Ale i Polska potrzebuje Ukrainy – stabilna pomimo pandemii kondycja naszej gospodarki to też zasługa miliona Ukraińców asymilujących się w naszym kraju.
Dlaczego niedostrzegana jest historyczna szansa uzyskania dzięki współpracy obu krajów dostępu naszej gospodarki do Morza Czarnego? A równolegle, poprzez udostępnienie Ukrainie dostępu do Bałtyku, uzyskania przez naszych przedsiębiorców i samorządy wpływów z tytułu tranzytu i usług świadczonych na rzecz firm ukraińskich. Wiele z nich uczyło się biznesu na polskich przykładach.