W 2015 roku Bill Gates przekonywał, że w XXI wieku epidemie pochłoną więcej ofiar niż wojny. Dziś przekonanie, że epidemia SARS-CoV-2 nie jest wyizolowanym incydentem i że nowe choroby będą się pojawiały cyklicznie, jest powszechne.
Musimy się przygotować do życia w niestabilnym świecie. Takim, w którym reakcje na kryzysy są bardzo gwałtowne, a ich skutki mogą być bardzo brutalne społecznie. Wydarzenia, które przerywają globalne łańcuchy dostaw: epidemie, klęski żywiołowe, kryzysy gospodarcze, rywalizacja mocarstw, lokalne wojny i polityczne rewolucje – będą kołem zamachowym kolejnych cykli światowych kryzysów. Naszym zadaniem, zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego, jest przygotowanie Polski do długotrwałego i sprawnego funkcjonowania w nowym niebezpiecznym świecie XXI wieku.
Szansa dla odważnych
Jednym z remediów na uniknięcie paraliżu kraju i walki ze skutkami globalnego kryzysu gospodarczego jest pogłębiona cyfryzacja całego życia społecznego. Jest oczywiste, że skutki epidemii koronawirusa w epoce przed internetem byłyby o wiele boleśniejsze, a utrzymanie ciągłości działania firm, urzędów i szkół praktycznie niemożliwe.
Przyspieszenie cyfryzacji na pewno ułatwi życie obywatelom i poprawi efektywność działania firm, ale rodzi też wiele długofalowych zagrożeń. W czasie kryzysu słabi stają się jeszcze słabsi, a silni bezwzględnie rosną. Kraje nieposiadające własnych kadr, infrastruktury oraz technologii informacyjnych i komunikacyjnych pogłębią swoje uzależnienie od zagranicznych rozwiązań, a płynący na zewnątrz strumień zysków zamieni się w rwącą rzekę. Silne organizacje wykorzystają dogodny moment do rozbudowy pozycji rynkowej, oferując „pomoc", np. system zniżek dla nowych klientów, czasowe zniesienie opłat licencyjnych, darmowe udostępnienie infrastruktury etc. Co to oznacza dla Polski?