Dalej tak się nie da. Kryzys potrwa długo, będzie głęboki, a wyjście z niego bolesne i w całkiem nowych realiach społecznych, gospodarczych i globalnych. Potrzebujemy dialogu, porozumienia i zrozumienia. Im więcej zainwestujemy w ratowanie miejsc pracy i firm teraz, tym szybciej i taniej odnajdziemy się po kryzysie. Inaczej zaczniemy budować od nowa, na gruzach, przy długofalowej obniżce wpływów do budżetu, niskiej produkcji i konsumpcji, bez możliwości rozwojowych i z deficytem finansów publicznych.
Przygotowania działań antykryzysowych mających ratować gospodarkę opierają się na doświadczeniach poprzednich kryzysów – na biurokratycznych procedurach, przyznawaniu pomocy na podstawie wniosków rozpatrywanych przez komisje, nowelizacjach ustaw, długich debatach, obronie politycznych pozycji i narracji: nie da się, nie możemy, nie stać nas, wystarczy. To skrajnie nieodpowiedzialne. Ten kryzys wymaga natychmiastowych rozwiązań.
Stan nadzwyczajny wymaga nadzwyczajnych środków. Firmy w części już są zamknięte, inne się zamykają, zwalniają, tracą kontrakty, jedni nie płacą drugim, łańcuchy dostaw są zerwane, kwarantanny i opieka nad dziećmi zabierają pracowników tym, którzy jeszcze działają. Prognozy mówią o recesji, różnią się tylko jej głębokością: jedni mówią –10 proc. PKB, inni – 5 proc., a wszystko to wróżenie, bo nie wiemy, kiedy pandemia się skończy, kiedy znów wróci.
Przy obecnym trybie pracy rządu, parlamentu, politycznych prowokacjach termin otrzymania przez gospodarkę wsparcia trudno przewidzieć. Na dodatek pomoc jest ograniczona, adresowana do części pracowników i firm. Ma trwać dwa–trzy miesiące. A co potem?