Nie będę pisał o medycznym aspekcie walki z wirusem i jego medycznych skutkach, bo się na tym nie znam. Ale o gospodarczych i społecznych aspektach pandemii i jej skutkach gospodarczych oraz o sposobach ich łagodzenia – owszem, tak. Prezydent, rząd, parlament, NBP podjęli wiele działań, by nie dopuścić do zapaści gospodarczej, zwłaszcza do bankructwa firm i do masowego bezrobocia, oraz by złagodzić dotkliwości gorszej koniunktury gospodarczej.
Słusznie czynią: będą pojawiać się nowe sformułowania problemów i nowe sposoby ich łagodzenia. Postulatów i propozycji jest niemało. Wychodzą od przedsiębiorców, banków, związków, dziennikarzy i działaczy politycznych. Warto jednak pamiętać, że ludzie i instytucje łatwo przyzwyczajają się do świadczeń publicznych, a bardzo źle znoszą ich zaprzestanie.
To jest inny kryzys niż opisane w podręcznikach makroekonomii. Nie jest to znany sprzed lat „kryzys finansowy" ani żaden inny ze znanych i opisanych. Nie da się go zdefiniować w kategoriach keynesizmu jako problem niedostatku popytu. Braku popytu nie odczuwają sprzedawcy żywności i leków oraz usług medycznych. Sprzedawcy innych dóbr i usług mają problemy ze sprzedażą głównie z powodu regulacji administracyjnych: zamknięcia restauracji, barów i wielu sklepów oraz zawieszenia lotów pasażerskich, niektórych połączeń w komunikacji drogowej i kolejowej, odwołania koncertów i innych imprez, a także ograniczeń w poruszaniu się ludności.
Tych problemów nie da się rozwiązać, póki nie ustąpi zagrożenie pandemią. Sprzedaż towarów w internecie może tylko częściowo złagodzić dotkliwości ograniczeń – tym bardziej że Poczta Polska zawiesza dostawy do „adresów objętych kwarantanną". Tych problemów nie da się rozwiązać przy użyciu tradycyjnych „recept keynesowskich", czyli pobudzania popytu ogólnego za pomocą zwykle stosowanych narzędzi polityki pieniężnej lub/i fiskalnej.
Polityka pieniężna
Obniżanie stopy procentowej będzie bezskuteczne głównie dlatego, że nie jest pewne, czy wpłynie to na cenę kredytu w bankach komercyjnych. Po drugie, dlatego że nie ma oznak „entuzjazmu inwestorów" , którzy chcieliby skorzystać z kredytu na rozbudowę mocy produkcyjnych. Padają argumenty, że obniżenie stóp może wpłynąć na koszt kredytu hipotecznego. Być może – ale i tu nie widać zbyt wielu kredytobiorców.