Nie ma tu pełnej analogii z ekonomią co do zakresu i przydatności, ale związki są niezaprzeczalne, bowiem to właśnie ekonomia i prawo są głównymi „regulatorami” gospodarki.
Tak zatem na początek warto diagnostycznie powiedzieć coś nie o stanie wiedzy, ale raczej o świadomości prawnej (czuciu prawa) w szerokich kręgach społecznych. A tę na poziomie felietonu łatwiej scharakteryzować przez pewne metafory i hasła niż głęboką analizę. Wybrałem dwa. Pierwsze to niezwykła popularność określenia „moralność Kalego”. Częstotliwość i kontekst używania tego swoistego uzusu prawnego wskazuje, że dawno oderwał się on od swojego pierwotnego umiejscowienia, czyli analizy literackiej „W pustyni i w puszczy”. Używany jest w kontekście rozdwojenia ocen procesów i wyroków w sprawach gospodarczych, w zależności od tego, czy jest korzystny dla oceniającego czy nie. Dobrą, chociaż niedoskonałą miarą jest liczba apelacji, które występują w polskiej praktyce sądowniczej bardzo często.
Drugi przykład to duża popularność powiedzonka z przaśnej komedii: sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Nie można tego rozumieć dosłownie jako wymierzania sprawiedliwości na własną rękę, gdy wyrok jest niesprzyjający. Tu bardziej chodzi o „pomaganie” procesowi i osiąganie korzystnego rozstrzygnięcia środkami pozaprocesowymi i pozaprawnymi.
Można powiedzieć, cóż w tym złego, że w obiegu potocznym są tego typu prawne kolokwializmy. Pewnie nie byłoby nic nagannego, gdyby nie powszechność używania i czasem przekonanie, że ma to charakter normy zwyczajowej. Spotkałem się z tym, że obcokrajowcom przedstawia się „Kali Law” jako szczególny wkład Polski w budowanie uniwersalnego prawa, porównywalny np. do głównej zasady Kodeksu Hammurabiego.
A jako puenta następująca historyjka z sądowego korytarza. Po ogłoszeniu wyroku pełnomocnik esemesuje do swojego mocodawcy: „Sprawiedliwość zwyciężyła”. A ten tą samą drogą odpowiada: „Natychmiast apelować”.