Ostatni dzień tygodnia na rynku walutowym rozpoczął się dość sennie. Złoty notuje bowiem jedynie symboliczne zmiany, a to oznacza, że dalej można mówić o tym, że pozostaje silny. Za euro o poranku płacono nieco poniżej 4,21 zł, dolar był wyceniany na 4,04 zł, zaś frank szwajcarski na 4,44 zł. Są to więc poziomy, które obserwowaliśmy wczoraj wieczorem. - Ostatnie godziny obrotu na rynkach przyniosły lekkie podbicie zmienności. EBC obciął stopy, zgodnie z oczekiwaniami, o 25 pkt bazowych, równocześnie odcinając się nieco od szybkiej ścieżki dalszego luzowania. Z drugiej strony rynek śledzi wyniki spółek technologicznych w USA, skupiając się na głównie na prognozach, a nie na historii. Bliżej nas widać lekką presję podażową wynikając najpewniej z realizacji zysków przed weekendem (obawy o taryfy i cła) oraz nieznacznie mocniejszego dolara. Skala ruchu nie jest duża jednak zauważalnie USD/PLN oddala się obecnie od okolic 4 zł - zwraca uwagę Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Waluty czekają na dane z USA
Na co dzisiaj czekają inwestorzy? - Dziś w centrum globalnej uwagi znajdą się dane o preferowanej przez Fed mierze inflacji – deflatorze PCE – a także dane o dochodach i wydatkach Amerykanów. Rynkowy konsensus oczekuje stabilizacji bazowego deflatora PCE na poziomie 2,8 proc. r/r w grudniu oraz wzrostu ogólnego deflatora PCE do 2,5 proc. r/r z 2,4 proc. r/r w listopadzie (taki poziom sugerują także opublikowane wczoraj dane kwartalne). Choć dane zostaną opublikowane po styczniowym posiedzeniu Fed (brak zmiany stóp procentowych), będą istotne dla kolejnych ruchów FOMC. Z kolei, dane o dochodach i wydatkach Amerykanów powinny potwierdzić dobrą kondycję gospodarstw domowych, które w grudniu prawdopodobnie zwiększyły wydatki w ślad za wzrostem dochodów, a dynamika obu kategorii nawet minimalnie przyspieszyła pod koniec roku – wskazują ekonomiści PKO BP.