Osobiście obawy te uważam za przedwczesne i nieuzasadnione. Jest jednak niemal pewne, że kolejne miesiące przyniosą osłabienie wątpliwego ożywienia gospodarczego na światowych rynkach, które obserwowaliśmy w 2009 r. i I połowie 2010 r.
Sytuacja w globalnej gospodarce w kolejnych tygodniach i miesiącach kształtowana będzie przede wszystkim przez wydarzenia na rynkach rozwijających się, w tym głównie w Azji. W odróżnieniu od poprzednich kryzysów siłą napędzającą obecnego ożywienia nie jest bowiem zwiększający wydatki amerykański konsument, ale wzrost gospodarczy rynków rozwijających się i cykl odbudowy zapasów.
Chiny, najbardziej prężna gospodarka azjatycka, przeżywają obecnie problemy wynikające głównie z zaostrzenia polityki kredytowej, które przełożą się w pewnym stopniu na osłabienie koniunktury i ostudzenie popytu w tym kraju. Ponowny kryzys wydaje się jednak mało prawdopodobny, a kontynuacja ożywienia spowoduje, że globalna gospodarka również powinna sobie poradzić.
Rynki finansowe reagują jednak nie tylko na faktyczne dane, ale w dużej mierze na oczekiwania i obawy inwestorów. Zakładając, że jeszcze przez kilka miesięcy obawy o pojawienie się kolejnego dna kryzysu będą zaprzątać głowy analityków, możemy się spodziewać jeszcze większej zmienności w reakcji na pogarszające dane.
Na fali zwiększonej zmienności ucierpieć mogą ryzykowne instrumenty takie jak akcje czy obligacje rynków rozwijających się. Obawy inwestorów dotyczące kontynuacji wzrostu gospodarczego mogą bowiem znacząco zredukować oczekiwane stopy zwrotu z tych instrumentów.