Powiało desperacją. Powód? W pierwszej połowie 2014 r., bez uwzględnienia nowych sklepów, przychody tej sieci były o 1,2 proc. niższe niż przed rokiem.
Biedronka nie jest wyjątkiem, a wojna o konsumentów zatacza coraz szersze kręgi. Dzieje się tak, mimo że sprzedaż detaliczna w ostatnim czasie rosła, a ceny żywności nie szybowały w górę tak szybko jak w poprzednich latach. Polski rynek nie jest już jednak taki sam jak przed kryzysem. Spowolnienie nauczyło konsumentów ostrożności i sprawiło, że są jeszcze bardziej skłonni podążać od sklepu do sklepu w poszukiwaniu atrakcyjnych ofert. A to przy dużej konkurencji w handlu wymusza obniżanie cen i stosowanie wabików w postaci nagród.
W żadnym europejskim kraju, w którym byłam ostatnio, nie widziałam tak dużego zagęszczenia sklepów jak w Polsce. Dalsza konsolidacja handlu wydaje się nieunikniona. Nie dojdzie jednak zapewne do całkowitego wyeliminowania małych placówek. Będą się co najwyższej łączyć w sieci, które pozwolą im konkurować z dyskontami czy hipermarketami. Mają szanse na sukces, ponieważ są zlokalizowane w pobliżu osiedli mieszkaniowych, niekiedy wręcz na parterach bloków. A przecież Polacy cenią nie tylko niską cenę, ale i wygodę robienia zakupów.
Lęk o utratę obrotów sprawia, że sieci podnoszą jakość obsługi i do łask wraca powiedzenie „klient nasz pan". Ostatecznie znudzeni kolejkami do kas możemy zacząć kupować w internecie. E-handel to wyzwanie, także dla dyskontów.