Decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) o porzuceniu progu walutowego na poziomie 1,20 franka za euro była zaskoczeniem dla wszystkich. W efekcie kurs franka umocnił się o około 18 proc. wobec euro, co przełożyło się na 25-proc. osłabienie złotego wobec franka i 1,5-proc. osłabienie naszej waluty wobec euro. Straciła także polska giełda (głównie akcje banków).
Za granicą zatrzęsły się rynki ryzykownych aktywów, bo wiele funduszy hedgingowych musiało szybko zamykać swoje ekspozycje finansowane frankiem, który nagle podrożał o 18 proc. Decyzja SNB o porzuceniu progu obrony kursu franka przed umocnieniem wobec euro wynikała z kumulacji paru czynników sugerujących, że dalsza walka z aprecjacją franka może być skazana na niepowodzenie.
Poziom nie do obrony
Interwencje SNB polegały na skupie napływających środków w euro i wymianie ich na dodrukowywane franki. W ich efekcie rezerwy walutowe Szwajcarii wzrosły do 85 proc. PKB. Innymi słowy, SNB podwoił swoje zasoby w walucie, która cały czas tanieje wobec reszty światowych walut. Dalsza kontynuacja tego mechanizmu kursowego oznaczałaby tylko powiększanie strat, których SNB mógłby nie unieść. Ujawniają się one, gdy wyceni się wartość rezerw trzymanych w euro według spadającego kursu wspólnej waluty do franka. Dlatego postanowiono porzucić półsztywny kurs rodzimego pieniądza i zamienić ten instrument na ujemne stopy procentowe w nadziei, że zatrzyma to jego aprecjację.
Moment podjęcia decyzji nie był przypadkowy z paru powodów. Ostatnio znacząco wzrosło prawdopodobieństwo ogłoszenia przez Europejski Bank Centralny (EBC) sovereign QE (skupu papierów rządowych za dodrukowane euro). Te działania zmierzają do dalszego osłabienia wspólnej waluty, co oznacza dalszą ucieczkę oszczędności z eurolandu do Szwajcarii, a więc presję na umocnienie franka. Poza tym pod koniec 2014 roku (listopad–grudzień) skala interwencji drastycznie wzrosła, co pokazuje wielkość rezerw, które skoczyły o 50 mld franków, czyli 1/3 całego ich przyrostu od momentu usztywnienia kursu w połowie 2011 roku.
Za granicą Polska jest postrzegana jako jeden z krajów najsilniej wyeksponowanych na ryzyko kredytowe związane ze wzrostem kursu franka