Nie ma już miejsca na ciągle zmieniane plany i niezrealizowane zapowiedzi. Dziś potrzebne jest przeprowadzenie kalkulacji, w jaki sposób można najbardziej efektywnie wzmocnić potencjał polskiej armii, a potem sprawna realizacja określonych zakupów uzbrojenia. Rząd wydaje się to rozumieć, o czym świadczą zapowiedzi finalizacji toczących się procedur przetargowych. Jako optymalne zdolności ofensywne MON właściwie zidentyfikowało rozbudowę zdolności rakietowych, w tym o najskuteczniejsze uzbrojenie dostępne na dziś Polsce, czyli rakiety manewrujące przenoszone przez okręty podwodne.
Parę tygodni temu ujawniona została informacja o intencji zakupu przez MON tego typu pocisków. Mają one podobno, w intencji ministerstwa, stać się głównym orężem w polskim arsenale broni odstraszania. Nerwowe reakcje ze strony rosyjskich ekspertów pokazują, że jest to słuszna decyzja.
Długa droga po tomahawki
Uwaga mediów skupiła się (skupiona została?) na możliwości sprzedaży Polsce przez rząd USA słynnych rakiet Tomahawk. Obecnie jednak Amerykanie łagodnie dają do zrozumienia, że procedura będzie długotrwała i skomplikowana.
Nie tu jednak tkwi problem z zakupem tomahawków. Otóż, zdaniem cytowanych w mediach ekspertów, Amerykanie wyjątkowo rzadko udzielają zgód na eksport tych rakiet, a po ewentualnej sprzedaży zachowują całkowitą kontrolę nad ich użyciem. Jak potwierdza w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" Andrzej Kiński, redaktor naczelny miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa", „w przypadku Wielkiej Brytanii i Hiszpanii to było warunkiem zgody na transakcję". Hiszpania nie zdecydowała się w końcu na zakup tomahawków, także ze względu na skrócony o połowę zasięg maksymalny oferowanych pocisków. Wielka Brytania, dla której nie było to problemem, jest jedynym obecnie użytkownikiem tomahawków poza siłami zbrojnymi USA.
To, co nie przeszkadzało Anglikom, których polityka zagraniczna jest zbieżna z amerykańską, wyklucza się niestety z ideą odstraszania. Odstraszanie, żeby było skuteczne, musi być niezależne i zapewniane w sposób stały. Zasada ta obowiązuje także (a może szczególnie) w przypadku takiego państwa jak Polska. Dlaczego? Ponieważ zakupione rakiety manewrujące będą w służbie przez co najmniej 30 lat. W tym czasie zmieniać się będzie sytuacja geopolityczna w naszym regionie. Zmianie mogą także ulegać obecne sojusze. Państwo polskie nie może więc być uzależnione od innych państw w zakresie decyzji o użyciu swojego uzbrojenia. Dotyczy to również obecnych sojuszników.