Godzina prawdy dla Europy

Jeśli Grecja wypadnie ze strefy euro, to z pewnością nie za sprawą EBC, lecz decyzją własnego rządu – pisze główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Publikacja: 16.06.2015 21:00

Janusz Jankowiak

Janusz Jankowiak

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Los Grecji znajdzie się wkrótce w rękach Europejskiego Banku Centralnego. W roku 2013, w szczytowej fazie kryzysu cypryjskiego, Rada banku poinformowała, że w przypadku braku porozumienia z wierzycielami EBC zmuszony będzie zakończyć ratunkowe operacje zasilające za pomocą miejscowego banku centralnego cypryjskie banki komercyjne w płynność (Emergency Loquidity Assistance).

Nikt z oficjeli zaangażowanych w żmudny proces negocjacji warunków pomocy dla Cypru nie przyzna tego głośno, ale był to w pewnością argument przesądzający o osiągnięciu porozumienia, które w tej fazie miało już postać oferty pod adresem Cypryjczyków: „take it or leave it". Odcięcie banków od jedynego dostępnego dla nich źródła finansowania doprowadziłoby do niekontrolowanego upadku systemu finansowego i bankructwa kraju.

Trudna decyzja

Dwa lata temu Europejskiemu Bankowi Centralnemu jakoś się upiekło. Wszyscy byli zadowoleni, że udało się uniknąć pierwszej upadłości kraju będącego członkiem strefy euro. Ale trudno powiedzieć, jak będzie tym razem. EBC w oczach wielu jest po prostu niedemokratyczną instytucją, która nie ma prawa decydować o losach kraju z demokratycznie wybranym rządem. A Grecy mają na całym świecie mnóstwo zawodowych i społecznych rzeczników, którzy prześcigają się w wyliczeniach, do jakiej to ruiny doprowadziłoby Grecję zaaprobowanie reform proponowanych przez instytucjonalnych wierzycieli.

Nikt zdrowo myślący nie chciałby być teraz w skórze bankierów centralnych z Frankfurtu. Jeśli rzutem na taśmę nie zostanie osiągnięte jakieś porozumienie z Grekami, decyzja przesądzająca o tym, co dziać się będzie w okresie najbliższych kilku tygodni z tym krajem, spadnie na barki kilkunastu ludzi zasiadających w Radzie Gubernatorów. Z kolei podjęta przez nich decyzja przesądzić może ostatecznie w dłuższej perspektywie o losach zarówno samego EBC, jak i strefy euro. Jeśli nie ustąpią przed szantażem – Grecja wypadnie ze strefy euro, a może też i z Unii; jeśli cofną się przed zmasowanymi atakami i poczuciem odpowiedzialności – doprowadzą do erozji instytucjonalnych podstaw strefy euro, co skończyć się dobrze nie może.

Trzeba więc powiedzieć jasno: jeśli Grecja wypadnie ze strefy euro, to z pewnością nie za sprawą Europejskiego Banku Centralnego, lecz decyzją własnego rządu. Nie zmieni to jednak prostej percepcji wielkiej rzeszy apostołów „deficytu demokratycznego" w Europie, którzy oskarżać będą EBC najpierw o postawienie rządowi greckiemu ultimatum, a później o upadek demokratycznego kraju.

Statutowe obowiązki EBC

A przecież EBC nie ma wielkiego pola manewru. A to, które miał w stosunku do Grecji, już wykorzystał. Czy ktoś potrafi wyobrazić sobie zasilanie przez EBC w płynność dłużnika, który dopiero odmówił bankowi oddania 3,5 mld euro długu? Niewypłacalność Grecji wobec instytucjonalnych wierzycieli kosztować będzie podatnika niemieckiego i francuskiego przez rozliczenia w ramach systemu Target 2 ok. 16 mld euro. EBC przy braku porozumienia Grecji z wierzycielami nie może kontynuować operacji zasilających ELA, bo to pogłębiałoby straty w europejskim systemie banków centralnych, trafiające ostatecznie w podatników w krajach strefy euro. Nie ma tu o czym dyskutować. W przypadku stanowiska EBC nie ma mowy o żadnym ultimatum. To jedynie wykonywanie statutowych obowiązków.

Ale jest prawie pewne, że EBC zapłaci za to polityczną cenę. Bo będzie oskarżany i z pasją atakowany przez obrońców tezy o braku demokratycznego mandatu tej jedynej dobrze funkcjonującej w kryzysie europejskiej instytucji. Trzeba będzie banku bronić. Ale obrona przebiegać będzie w trudnych warunkach. I trudno też przewidzieć, jak się skończy.

Za kilka tygodni Grecja będzie zapewne musiała wprowadzić restrykcje na przepływ kapitału. Na wzór cypryjski. Ale Grecja nie będzie przecież w położeniu Cypru. Bez braku porozumienia z wierzycielami nie tylko nie będzie miała zasilania w płynność, ale też naruszy jeden z traktatowych filarów Unii Europejskiej, gwarantującej swobodę przepływu kapitału. Grecy mają już teraz w materacach 8 mld euro, które przezornie wycofali z banków, ale ile będą warte ich pieniądze za kilka miesięcy: połowę, jedną czwartą?

Nikomu nie powinno zależeć na braku porozumienia Grecji z wierzycielami. Brak takiego porozumienia nie jest w niczyim interesie. Ale jeśli porozumienia nie będzie, to potrzebna jest żelazna konsekwencja. Bez niej bowiem nie będzie też strefy euro. To dlatego mała Grecja jest tak ważna dla Europy.

Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?