Postulat czterodniowego tygodnia pracy jest od pewnego czasu obecny w publicznej dyskusji w wielu krajach, także w Polsce. Ma on swoich zwolenników, ale także przeciwników. Trudno bowiem ocenić różnorakie skutki takiej zmiany dla społeczeństwa. Przy czym najprostszy argument za tym rozwiązaniem, mówiący, że przecież pół wieku temu jako standard wprowadzony został pięciodniowy tydzień pracy zamiast sześciodniowego, jest przewrotny. Można bowiem postulować od razu wprowadzenie tygodnia trzydniowego albo nawet dwudniowego? Argumenty „za” byłyby takie same, jak w przypadku tygodnia czterodniowego.
Czy różnego rodzaju usługi miałyby być zamknięte na trzy dni w tygodniu? Czy szkoły też miałyby funkcjonować w standardzie czterodniowym
Zdecyduje polityka
Przy braku mocnych argumentów zdecyduje najpewniej spodziewany wpływ na słupki poparcia. Większość wyborców raczej ciepło myśli o krótszej pracy, można więc oczekiwać, że prędzej czy później taki standard będzie w różnych krajach wprowadzany, pewnie również w Polsce. Zamiast się o to spierać, warto pomyśleć, jak taką zmianę wbudować w strukturę instytucjonalną obsługującą społeczeństwo.
Czy różnego rodzaju usługi miałyby być zamknięte na trzy dni w tygodniu? Czy szkoły też miałyby funkcjonować w standardzie czterodniowym? A także czy ludzie będą wystarczająco dobrze zarabiać, by finansować potencjalnie zwiększoną konsumpcję w trzecim wolnym dniu w tygodniu? Wszystko da się pewnie jakoś zorganizować, ale warto wyprzedzająco mieć pomysł, jak to zrobić, by ludzie na tym bardziej skorzystali, niż stracili.
Harówka za młodu i zbyt wczesny ekonomiczny niebyt osób starszych
Jeżeli z politycznej kalkulacji wyniknie, że temat zostanie poważnie podjęty, to warto się również zastanowić, czy razem z tą zmianą nie należy także zrobić tego, co wiadomo, że jest potrzebne, ale politycznie trudne. Chodzi o regulacje ułatwiające poprawę długookresowej równowagi pomiędzy pracą i życiem osobistym.