Jeśli mnie pamięć nie myli, to chyba Kurt Vonnegut napisał, że Niemcy są wspaniałym narodem produkującym znakomite auta, który jednak od czasu do czasu dostaje się pod wpływ szkodliwych chemikaliów. Wielki pisarz (notabene z rodziny o niemieckich korzeniach) wiedział, o czym pisze. Jako amerykański jeniec wojenny odgruzowywał w 1945 roku zburzone przez alianckie bombardowanie Drezno i widział Niemcy na dnie poniżenia: z jednej strony nieodwracalnie zhańbione i splamione krwią milionów ofiar własnego szaleństwa, z drugiej – przegrywające właśnie samotną walkę z całym cywilizowanym światem i zmieniane w morze ruin. Nikt nie ma wątpliwości, że Niemcy byli sami sobie winni. Ale z drugiej strony po zgotowaniu piekła innym, sami też stawali się w końcu własną ofiarą.
Kiedy po wojnie zaczęto odbudowę państwa niemieckiego, jego założyciele uznali, że trzeba zrobić wszystko, by naród na nowo nie wpadł pod wpływ szkodliwych chemikaliów. W dziedzinie militarnej robiono to, wbijając do głów całym pokoleniom, że niemiecka armia nie ma prawa być niczym więcej niż siłą czysto obronną. W sferze gospodarczej była to walka z dwoma koszmarami, które oddały władzę nazistom: z jednej strony z ryzykiem inflacji, która zrujnowała Republikę Weimarską, z drugiej – z ryzykiem kryzysu i bezrobocia, które ją ostatecznie zabiły. Dlatego właśnie model gospodarczy Niemiec oparto na zasadach ordoliberalizmu, dbającego o to, by nigdy nie zabrakło w kraju pracy, pieniądz był silny i stabilny, a zadłużenie niskie. I przez kilkadziesiąt lat to właśnie połączenie sprawnej gospodarki z solidnymi finansami zapewniało Niemcom gospodarczy sukces, którego zazdrościła im cała Europa. Zżymając się wtedy, gdy to właśnie Niemcy stawali na drodze do poluzowania zasad zaciągania długów i emisji pieniądza jako metody walki z kryzysami.
Obecna zmiana konstytucji nie oznacza oczywiście, że Niemcy z dnia na dzień staną się państwem rozrzutnym i po uszy zadłużonym. Ale oznacza, że w warunkach realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa jednej strony, a ciągnącej się od 30 lat europejskiej degrengolady gospodarczej z drugiej, stare recepty muszą być zmienione. I to w skali całej Unii Europejskiej, która musi sprawnie wykorzystać swoje finansowe zasoby do tego, by stać się budzącą respekt potęgą militarną, a jednocześnie by na nowo wejść na ścieżkę dynamicznego wzrostu. A Niemcy powinny dać wszystkim przykład, jak to zrobić.
Czy zmiana niemieckiej konstytucji jest rewolucją? I tak, i nie. Nie sądzę, by radykalnie zmieniła zasady polityki finansowej kraju, który z dnia na dzień nie porzuci swojej ostrożności w zadłużaniu się. Ale może być początkiem zmiany filozofii działania. Uwolnione zasoby pozwolą na rozruszanie tkwiącej od dwóch lat w recesji niemieckiej gospodarki, a odbudowa ultranowoczesnego przemysłu obronnego może radykalnie ożywić
badania naukowe. Jeśli wszystko to będzie odbywać się we współpracy z europejskimi partnerami, korzyści mogą szybko objąć całą Unię.