Z okazji 20-lecia wstąpienia Polski do Unii Europejskiej media przypomniały ówczesną antyunijną propagandę. Nic z koszmarów prawicy się nie ziściło. Zwłaszcza nie uległa zapowiadanej zagładzie polska wieś i rolnictwo. Przeciwnie. Tymczasem trwająca właśnie kampania przed wyborami do europarlamentu upływa – zupełnie jak przed referendum akcesyjnym – pod dyktando prawicowej narracji o obronie polskiej wsi i rolnictwa przed złą Unią Europejską i jej Zielonym Ładem. Tylko teraz szef rządu wyłonionego w jesiennych, przełomowych wyborach parlamentarnych w zaskakujący sposób zrywa z proeuropejskim kursem sił demokratycznych w Polsce.
Kluczowe wybory europejskie
Te wybory będą miały fundamentalne znaczenie dla przyszłości europejskiego projektu. Jego integralność i wartości demokratyczne są jednak zagrożone przez ruchy populistyczne, wspierane przez zaskakujące koalicje rozmaitych lobby, na przykład agrobiznesów i grających na destabilizację Zachodu aktorów zewnętrznych, np. Rosję. Polska, jako kraj, który w wyniku mobilizacji szerokich mas społecznych odrzucił populizm, jest postrzegana w Europie szczególnie pozytywnie i powinna umiejętnie tę przewagę wykorzystywać, zarówno w polityce europejskiej, jak i krajowej. Wyzwania, jakie kryzys klimatyczny i przyrodniczy stawiają przed Europą, powinny być traktowane konsekwentnie w duchu wypracowanych w kończącym swą kadencję europarlamencie polityk zwanych zbiorczo Zielonym Ładem.
Czytaj więcej
Francusko-amerykańska laureatka Nagrody Nobla Esther Duflo zaproponowała, aby w ramach walki z konsekwencjami zmian klimatu opodatkować 3000 najbogatszych ludzi na świecie. Uzyskane w ten sposób pieniądze miałyby wspomóc tych, którzy są najbardziej narażeni na konsekwencje zmian klimatu.
Rząd Donalda Tuska, także ze względu na dobrą koniunkturę dla Polski w europejskiej polityce i zbliżającą się polską prezydencję w Radzie UE, powinien postępować w sposób szczególnie odpowiedzialny, przygotowując konkretny plan transformacji naszej gospodarki: od rolnictwa po energetykę. Tym samym odpowiedziałby na realne potrzeby ogółu społeczeństwa, a nie tylko tych najbardziej widocznych na ulicach i w mediach społecznościowych. Gorączkowe, podyktowane strachem przed naporem antyekologicznych narracji prawicy decyzje Donalda Tuska i jego niektórych koalicjantów, w postaci wycofywania się z zielonych polityk, w dłuższej perspektywie oznaczają szkody dla tych, w imię których są podejmowane – rolników i zwykłych obywateli.
Zła reakcja na protesty rolnicze
W ciągu ostatnich miesięcy byliśmy świadkami masowych protestów rolniczych na terenie całej Unii Europejskiej, wskutek których doszło do wycofania się z kluczowych zapisów środowiskowych w ramach Europejskiego Zielonego Ładu (EZŁ) i Wspólnej Polityki Rolnej (WPR). Chodzi m.in. o rezygnację z planów redukcji użycia pestycydów o połowę do 2030 r., porzucenie obietnic wprowadzenia zakazu wszystkich, z wyjątkiem najważniejszych, toksycznych chemikaliów stosowanych w produktach konsumenckich codziennego użytku czy też odejście od planów ograniczenia emisji pochodzących z hodowli zwierząt gospodarskich, mimo znaczącego wpływu rolnictwa na klimat (to dokładnie 10 proc. unijnych emisji).