Krzysztof Adam Kowalczyk: Czy naprawdę już wygraliśmy z nadmierną inflacją?

Podany we wtorek wskaźnik inflacji bazowej ujawnia, że bank centralny nie może jeszcze otrzepać rąk po wykonanej robocie. I ogłaszać sprowadzenia wzrostu cen do celu inflacyjnego NBP.

Aktualizacja: 19.03.2024 06:00 Publikacja: 18.03.2024 14:30

Krzysztof Adam Kowalczyk: Czy naprawdę już wygraliśmy z nadmierną inflacją?

Foto: AdobeStock

Przekaz ostatniej konferencji prezesa NBP Adama Glapińskiego był niezwykle optymistyczny i jasny: spodziewany w marcu spadek inflacji konsumenckiej CPI do około 2,5 proc., a więc celu inflacyjnego NBP, oznacza wielkie zwycięstwo banku centralnego, można więc świętować.

Prezes sugerował, że wraz z Radą Polityki Pieniężnej wykonał już swoje zadanie. Może więc otrzepać ręce po robocie, a dalszy los inflacji jest już właściwie wyłącznie w rękach rządu, który staje przed decyzją przedłużenia (lub nie) zerowej stawki VAT na żywność oraz zamrożonych cen energii.

Czytaj więcej

Prognozy NBP nie potwierdzają optymizmu Glapińskiego. Inflacja nie jest opanowana

Co ujawnia inflacja bazowa. Prezes Glapiński przypisał RPP cudze zasługi

Sęk w tym, że to nieprawda: spadek cen do 2,8 proc. rocznie w lutym (z perspektywa dalszego spadku do 2,5 w marcu) zawdzięczamy głównie spadkowi cen żywności o 0,4 proc. A akurat żywność (oraz szeroko rozumiana energia) są poza sferą oddziaływania polityki pieniężnej. Prawdziwe jej osiągnięcia mierzyć należy tzw. inflacją bazową, bez owych dwóch składowych.

W poniedziałek NBP podał, że inflacja bazowa w lutym wyniosła 5,4 proc., licząc rok do roku, a więc daleko od celu NBP. Zresztą już z wcześniejszych ocen ekonomistów wynika, że ten wskaźnik, który zależy od działań RPP, aż po 2026 r. będzie jeszcze pozostawał w okolicach 4 proc., a więc poza celem 2,5 proc. z dopuszczalną odchyłką 1 pkt proc. Prezes Glapiński więc przypisał bankowi centralnemu cudze zasługi. Czyje?

W hamowaniu inflacji pomogło zaciskanie pasa. I wojna cenowa dyskontów

Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że w lutym w hamowaniu inflacji spory udział mają sieci handlowe i ich reakcja na zaciskanie pasa przez konsumentów zmęczonych dwuletnim okresem nadmiernego wzrostu cen. Konsumenci zareagowali na jej spadek inaczej niż zwykle. Zamiast rączo popędzić do sklepów i wydawać swoje pensje, które dzięki podwyżkom zaczęły nareszcie wygrywać inflacją, postawili raczej na oszczędzanie. Bo po raz pierwszy od pandemii także oszczędności przyniosły dochód wyprzedzający inflację.

Czytaj więcej

Wojna Biedronki z Lidlem przechodzi na kolejny poziom. „To efekt polityki rządów PiS”

Gdy tort wydatków konsumenckich przestał rosnąć, dwie największe sieci dyskontów wzięły się za wojnę cenową, by chronić swój kawałek tortu i uszczknąć coś z porcji rywala. Do wojny cenowej zaczynają dołączać inne sieci, w tym hipermarkety. Jak długo ona potrwa, trudno dociec.

Jak powrót VAT na żywność do 5 proc. wpłynie na inflację

Pewne jest natomiast, że owa wojna ułatwiła rządowi Tuska podjęcie decyzji o nieprzedłużaniu zerowego VAT na żywność. Stawka 5 proc. wróci więc w początkiem kwietnia, tak jak to zaplanował rząd Morawieckiego. I raczej – właśnie dzięki walce sieci – nie wywoła skoku inflacji aż o 0,9 pkt proc., jak prorokował prezes Glapiński.

Czytaj więcej

Słaba pożywka dla inflacji. 5-procentowy VAT nie podniesie dramatycznie cen

Najprawdopodobniej też nie zostanie w pełni przedłużone zamrożenie cen prądu, obowiązujące z kolei do końca czerwca – z sygnałów dochodzących od decydentów wynika, że odmrożenie cen może być stopniowe.

Co złego to nie ja? Dlaczego Adam Glapiński już ogłosił pokonanie inflacji

Niemniej i odmrożenie VAT, i cen prądu w jakimś stopniu przełoży się na ogólny wskaźnik inflacji. Przestanie też na jego korzyść działać efekt statystycznego punktu odniesienia – szczyt inflacji rok temu mieliśmy w lutym, potem ceny już nie rosły dynamicznie.

I właśnie dlatego, że czeka nas jej recydywa – choć nie tak dynamiczna jak w przeszłości – szef NBP Adam Glapiński zabrał się do celebrowania zwycięstwa. By w przyszłości móc powiedzieć: co złego to nie ja.

Przekaz ostatniej konferencji prezesa NBP Adama Glapińskiego był niezwykle optymistyczny i jasny: spodziewany w marcu spadek inflacji konsumenckiej CPI do około 2,5 proc., a więc celu inflacyjnego NBP, oznacza wielkie zwycięstwo banku centralnego, można więc świętować.

Prezes sugerował, że wraz z Radą Polityki Pieniężnej wykonał już swoje zadanie. Może więc otrzepać ręce po robocie, a dalszy los inflacji jest już właściwie wyłącznie w rękach rządu, który staje przed decyzją przedłużenia (lub nie) zerowej stawki VAT na żywność oraz zamrożonych cen energii.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację